W wywiadzie tym Bartoszewski dał wyraz oburzeniu, że jego błyskotliwa, ironiczna wypowiedź nie została doceniona, że go za nią niecnie zaatakowano, i wyraźnie dał do zrozumienia, że kto widzi w jego słowach cokolwiek niewłaściwego, ten jest po prostu nieinteligentny i niewykształcony. Nie rozumie subtelnego żartu wykorzystującego możliwości, które polszczyzna daje człowiekowi na pewnym poziomie. Trochę grubymi nićmi szyte, ale po chwili zastanowienia salon uznał, że jego oświecony elektorat to kupi. Mało kto chce być uważany za nieinteligentnego, a już zwłaszcza boją się takiego podejrzenia ci, którzy faktycznie nie czują się w temacie własnej inteligencji zbyt mocno i muszą codziennie korzystać z wysokonakładowej ściągawki, co mówić i z czego się śmiać, żeby zaliczać się do intelektualnych elit. Teza Bartoszewskiego została więc podchwycona: przecież to był żart, wyrafinowany żart, pisowcy idioci się na nim nie poznali, ale państwo, drodzy widzowie i słuchacze, jesteście przecież ludźmi inteligentnymi, i wiecie, że... Najwyraźniej Nowak, Pitera i Kidawa-Błońska w roli objaśniaczy intelektualnie wyrafinowanych żartów okazali się nie dość przekonujący, bo "Gazeta Wyborcza" rzuciła im w sukurs swego satyryka Michała Ogórka. Ogórek z żartownisia zmienia się na chwilę w czerskiego księdza Skargę, ubolewającego nad upadkiem intelektualnym naszej debaty publicznej. Na przykład, niedokształceni wyborcy nie rozumieją wyrafinowanych, błyskotliwych żartów profesora Bartoszewskiego. Wszystko biorą dosłownie, cepy jedne! Zróbmy tę przyjemność Ogórkowi i jego akolitom i poudawajmy przez chwilę, że kupujemy ten kit. Jasne, nazywanie pisowców "politycznymi dewiantami" a ich zwolenników "bydłem", już nie wspominając o hodowcy zwierząt futerkowych i wieszczbach, że wybór go na prezydenta spowoduje załamanie naszych finansów jak w Grecji i sprowadzi Polskę do poziomu, czego tam, Burundi czy Burkina Faso - wszystko to wysmakowane żarty, głęboko zakorzenione w tradycji Zielonego Balonika i berangerowskiego l'humour nouveau, tylko my, proste ciołki, tego nie zatrybiliśmy. Dobra. No to, zapytajmy po leninowsku: co robić? Adam Hanuszkiewicz opowiadał, jak na jakiejś naradzie pewien towarzysz pułkownik zaatakował go - wówczas redaktora programowego TVP - za "Kabaret starszych panów". "Rozmawiałem, wiecie, redaktorze, w jednostkach o tym waszym kabarecie, i wiecie co? Tam tego nie rozumieją! I co wy na to?!" Hanuszkiewicz odpowiedział: "kształcić żołnierzy, panie pułkowniku". Ot co - jak ludzie nieinteligentni, no to ich kształcić. Czyli popierać taką władzę, która upowszechnia edukację, oświeca, niesie kaganek oświaty między ciemny lud. A jeśli tego władza nie robi, no to ją krytykować. Prawda? Kogo popiera gazeta Michała Ogórka, nie muszę wyjaśniać, bo zaznacza to na każdej stronie i w każdym akapicie: popiera rząd Donalda Tuska, zwłaszcza w jego części platformianej. Edukacja narodowa w tym rządzie z rekomendacji PO przypadła Katarzynie Hall. Jej dziełem jest seria kolejnych reform, który bynajmniej nie służą podnoszeniu poziomu oświaty, tylko realizacji celu strategicznego, aby 85 proc. dzieci objętych aktualnie przymusem szkolnym uwieńczyło swą edukację maturą. Najnowszą ze służących temu zmian jest zarządzenie, zgodnie z którym ocena niedostateczna na koniec roku nie powoduje wstrzymania do promocji do następnej klasy. Więcej - nawet dwie pały na koniec roku nie wstrzymują promocji. Koniec z zostawianiem nieuków na drugi rok, z tworzeniem niepotrzebnych zatorów na edukacyjnym hajłeju. Świadectwo w łapę i kopa wyżej. Do obsługi nowoczesnej gospodarki potrzeba stosunkowo nielicznej elity, i tej się wykształci aż nadto z dzieci obecnej elity w nielicznych elitarnych szkołach i uczelniach prywatnych. Cała reszta potrzebuje tylko dyplomu, obrazowanija, więc wszystko poza rozdawaniem jej tych dyplomów jest stratą czasu. Trzeba przyznać, że jako bodaj jedyna w tym gabinecie pani minister Hall myśli przyszłościowo. Dla partii rządzącej rozmnożenie inteligencji, która stopnie naukowe zdobywa za pomocą prac pisanych metodą jak w tytule jest sprawą zasadniczej wagi. Nie tylko dla partii, dla całej obecnej elity. Kto by kupował "niezbędniki inteligenta", gdyby inteligenci potrafili myśleć sami, bez niezbędników? Pytanie retoryczne. I dlatego "reformy będą kontynuowane". Aż do ostatniej, jaką - jeśli pani Hall utrzyma się u steru Edukacji Narodowej jeszcze kilka lat - będzie zarządzenie, by świadectwa maturalne i dyplomy uniwersyteckie wydawać w formie audio, bo znaczna część absolwentów nie będzie już umiała ich samodzielnie przeczytać. Powstaje tylko sprzeczność - jak popieranie tej masowej produkcji obrazowanszcziny pogodzić z głośnym ubolewaniem nad poziomem umysłowym wyborców, którzy nie są nawet w stanie zrozumieć wyrafinowanych żartów czcigodnego nestora? Czy nie ma tu sprzeczności? Nie ma. Bo te "żarty" ludzi nie śmieszą nie dlatego, że są za głupi, tylko dlatego, że wciąż jeszcze, mimo wszystkich starań salonu, jego mediów i pani minister, pozostają zbyt mądrzy. Ale z tym się niebawem zrobi porządek. Rafał A. Ziemkiewicz