Ale można sięgnąć po inne dane - ile kobiet prowadzi w Polsce własne firmy. Okaże się, że takich jest w Polsce daleko więcej niż w krajach, stosujące różne idiotyczne "kwoty" i akcje afirmatywne. Więcej, nawet jeśli wziąć poprawkę na tak zwane "samozatrudnienie", będące sposobem obchodzenia głupich przepisów kodeksu pracy. Można by sądzić, iż fakt, że Polki, statystycznie, okazują się być dużo bardziej zaradne, samodzielne i przedsiębiorcze od rozpieszczanych Skandynawek czy Francuzek, powinien dla naszych władz stanowić powód do dumy. Powinny one takim Polkom, jak zresztą wszystkim prawdziwym przedsiębiorcom - nie takim, co robią majątek na odkupywaniu od kumpli-ministrów udziałów prywatyzowanych przedsiębiorstw i odsprzedawaniu ich z kilkakrotnym przebiciem prawdziwemu, zachodniemu inwestorowi, ale takim, co od zera zakładają firmy i je prowadzą - usuwać spod nóg wszelkie przeszkody. Ale to nie u nas. Nie wiedziałbym, gdybym w ubiegłym tygodniu nie przeczytał tego w gazecie, że Polki prowadzące własne firmy pozbawione są prawa do zasiłku na urlopie wychowawczym, na mocy regulującej to ustawy. Zasiłek przysługuje tylko ludziom pracy, a człowiekiem pracy, jak wiadomo, jest tylko ten, kto pracuje na etacie. Natomiast właściciel własnej firmy, choćby jednoosobowej, to element klasowo obcy, kapitalistyczna pijawka, i należy go gnębić kontrolami, podatkami, koncesjami i czym tylko ludowe państwo jeszcze dysponuje - a nie obdarzać należnymi ludziom pracy przywilejami! Z tą mentalnością odziedziczoną po komunie, ale wciąż w kręgach naszej władzy jakże żywą, doskonale się zresztą zgrywa mentalność, nazwijmy ją, becikowa. Bo w końcu z tą polityką prorodzinną nie chodzi bynajmniej o to, żeby się w Polsce rozmnażały baby zmanierowane sukcesem. Chodzi o to, by zachęcone się do rozmnażania czuły Polki ciche, skromne i pracowite, mówiąc krótko - znające swoje miejsce. Rafał A. Ziemkiewicz