Tusk - że może rządzić byle jak, a póki za jedyną liczącą się opozycję ma Kaczyńskiego, to wyborcy i tak mu wszystko wybaczą. Kaczyński - że pozostaje jedyną liczącą się opozycją dla Tuska, nikt nie jest w stanie zrobić mu na prawicy konkurencji, a z własnej partii, z której konsekwentnie wywala wszystkich z IQ i charyzmą cokolwiek nad przeciętną, pozbywa się dodatkowo, wysyłając go do złotej brukselskiej poczekalni, niepokojąco popularnego Ziobry. Napieralski i jego ekipa oddychają z ulgą, bo SLD pozostaje monopolistą na lewicy, a i PSL krzywdować sobie nie ma czego. Ta partia zawsze, by użyć słów poety, "swoje ucapi", i tym razem też ucapiła, może nie za dużo, ale i niemało. Ogólna radość dotyczy oczywiście tylko tych, którzy żyją z państwowych dotacji. Proporcjonalna ordynacja i finansowanie partii z budżetu po raz kolejny okazały się skuteczne - scena polityczna zabetonowana jest na amen i nikt nowy się na nią nie wciśnie. Powody do rozpaczy mają zwolennicy lewicy. Obiektywnie rzecz biorąc, kandydatów zdecydowanie najlepiej przygotowanych i na merytorycznie najwyższym poziomie przedstawiła Centrolewica. Stwierdzam to całkowicie bezstronnie, bo ani ludzi Borowskiego, ani tym bardziej michnikowszczyzny z PD nie popieram. Ale trudno nie poczuć się zawstydzonym, gdy się widzi, jak taka lista sromotnie przegrywa z listą postkomunistów, z takimi gwiazdorami, jak Longin Pastusiak, Tadeusz Iwiński czy Adam Gierek, o którym nikt nic nie wie poza tym, że jest synem tego Gierka; i to wystarcza. Widać, że mentalny poziom elektoratu lewicowego wyznacza wciąż partyjno-mundurowa skleroza i wieloletnie wysiłki tych, którzy chcieli ten stan zmienić, mimo sporego wsparcia mediów, poszły zupełnie na nic. Centrolewicy nie pomogli starannie dobrani kandydaci, "Libertasowi" pieniądze angielskiego milionera i, delikatnie mówiąc, daleko posunięta życzliwość najbardziej wpływowej telewizji. Jak na razie Polacy nie widzą dla politycznego establishmentu żadnej alternatywy, a jeśli chcą mu dać "żółtą kartkę", to tylko poprzez zostanie w domu, co zresztą trzy czwarte z nas zrobiło. Liderzy czterech sejmowych partii cieszą się zgodnie. Ta zgodność jest najlepszym dowodem, że my, obywatele, powodów do radości nie mamy. Rafał A. Ziemkiewicz