Więc teraz spodziewajmy się kolejnych oktanów. Krótki przegląd mediów pokazuje nam imponującą listę zamierzeń. Oto one - część jest już oficjalnie zapowiedziana, o innych się "mówi". 1. Rekonstrukcja rządu. Marszałek Terlecki uchylił tajemnicy - jednym z jej celów ma być odebranie koalicjantom - Gowinowi i Ziobrze - po jednym ministerstwie. Po tych słowach Porozumienie i Solidarna Polska natychmiast zaprotestowały. 2. Przygotowania do kongresu PiS. Mateusz Morawiecki ma zostać wyniesiony do godności wiceprzewodniczącego. Co nie wszystkim na prawicy się podoba. Patrz - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-szydlo,gsbi,19" title="Beata Szydło" target="_blank">Beata Szydło</a>. 3. Wojen na prawicy cd. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-zbigniew-ziobro,gsbi,1525" title="Zbigniew Ziobro" target="_blank">Zbigniew Ziobro</a> zapowiedział premierowi, że "sprawdzi", czy w zapisach szczytu Unii jest zapowiedź, że Unia będzie łączyć finansowanie z praworządnością, czy nie. 4. Przy okazji, Ziobro też ogłosił, że szykuje się, jako minister sprawiedliwości, do wypowiedzenia konwencji stambulskiej. Nie wiadomo jak zareaguje na to prezes Kaczyński. Bo z jednej strony taka światopoglądowa wojenka dobrze by PiS-owi zrobiła. Ale z drugiej - nie uśmiecha się Kaczyńskiemu, gdy na ulice wyjdą feministki. On ewidentnie schodzi im z drogi. Poza tym, głupio mieć opinię, że PiS to partia, która pozwala na przemoc w rodzinie.. 5. Wojna o Senat. Wicemarszałek Marek Pęk z PiS-u już napomyka, że partia rządząca będzie chciała "pozyskać" dwóch senatorów. I w ten sposób zdobyłaby Senat. 6. Wojna z PSL - ona odbywa się na kilku płaszczyznach. Bo z jednej strony PiS namawia PSL do koalicji, i tej na szczeblu centralnym, i w sejmikach, a z drugiej grozi. Na przykład podzieleniem województwa mazowieckiego na dwie części - Warszawę, jako wydzielone miasto, i Mazowsze. To byłby koniec marszałka Struzika i cios dla ludowców... 7. Chodzą też pomysły, że PiS chciałby powrócić do 49 województw, tym samym rzuciłby na kolana dotychczasowe miasta wojewódzkie. Ale straciłby w powiatach, więc tego też pewnie nie ruszy. 8. "Polonizacja" mediów. 9. Zmiana zasad głosowania do Sejmu, czyli wprowadzenie 100 okręgów wyborczych. Dziś mamy 41 i system wyborczy d’Hondta. To wypacza wynik wyborczy - przypomnę, w wyborach 2019 PiS miał w Polsce 43,59 proc. głosów, ale to mu dało większość w Sejmie, czyli 51 proc. mandatów (235). Sto okręgów, przy obecnym układzie sił, te proporcje jeszcze bardziej wzmocni. Zwróćmy uwagę, że te wszystkie działania, pochłaniające przecież wiele energii, niczemu innemu nie służą, jak tylko powiększeniu władzy PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Spójrzmy, na przykład, na zapowiedzi rekonstrukcji rządu. Tych rekonstrukcji podczas rządów PiS już trochę było, one były zapowiadane z pompą, ostatecznie wszystko sprowadzało się do tego, że kogoś wyrzucano. W ten sposób stanowisko utracili premier Beata Szydło, minister obrony <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a>, szef MSZ Witold Waszczykowski, że wymienię tylko tych najbardziej znanych. A co może wydarzyć się w rekonstrukcji obecnej? Politycy PiS mówią, że ma ona przynieść zmniejszenie liczby ministerstw. Mamy w Polsce prawie 120 ministrów i wiceministrów, więc teoretycznie jest to intencja godna pochwały. Tylko czy PiS kiedykolwiek zbyt dużą liczbą ministrów się przejmował? Z kolei szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk powiedział, że ona ma przełamać Polskę resortową: "Chodzi o przełamywanie tej Polski resortowej, tych różnych niemożności wynikających z tego, że niektóre resorty potrafią momentami działać jak udzielne księstwa". Ech, zdziwiła mnie tak otwarta krytyka pięciu lat rządów PiS. Bo coś tu jest nie w porządku - pięć lat rządzą, i nic nie przełamali? Wciąż jest "państwo teoretyczne"? A po drugie - warto zapytać, jakie ministerstwa, mówiąc o udzielnych księstwach, minister Dworczyk miał na myśli? Przecież rząd PiS tak właśnie jest skonstruowany, jako federacja udzielnych księstw, nad którymi czuwa <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a> (choć do bieżących spraw się nie miesza)... Każdy średnio rozgarnięty działacz PiS to wie. Więc o co chodzi Dworczykowi? Przecież wie, że Morawiecki nie ma wpływu na MON (Błaszczak), na MSW (Kamiński), na kulturę (Gliński), a także na ministerstwa ziobrystów i gowinowców, w sumie - cztery, najważniejsze to Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Rozwoju. Oni wszyscy są od niego ważniejsi. I raczej trudno przypuszczać, że Morawieckiemu, nie mówiąc o szefie jego Kancelarii, się podporządkują... Ziobro swoją niezależność demonstruje otwarcie. Jako najtwardszy prawicowiec. To on ogłosił, że chce wypowiedzieć konwencję stambulską. To on ostrzegł Morawieckiego, że sprawdzi ustalenia szczytu Unii, czy tam są zapisy dotyczące powiązania funduszy europejskich z zasadą przestrzegania praworządności, czy nie ma... Co samo w sobie jest kuriozalne - bo okazuje się, że to było główne zadanie Morawieckiego w Brukseli, by tych zapisów nie było, albo były jak najbardziej rozwodnione. Okazuje się więc, że ważniejsze do miliardów z Unii jest to, żeby można było robić co się chce z sędziami... Zresztą, inni, ważni politycy PiS, domagali się nawet weta wobec uzgodnień unijnego szczytu! Koronawirus, potem kampania wyborcza, walka Dudy o reelekcję, to wszystko zahibernowało spory na prawicy. Ale teraz to wszystko jest już odmrożone. Rozpychają się więc różne grupy, różne koterie, każda chce mieć więcej. A te kłótnie, czy opozycję rozgrywać na miękko czy na twardo, albo czy kłaść nacisk na gospodarkę czy na LGBT, to poręczne narzędzia, wykorzystywane do różnych gier. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, by pokazać się jako ten nieodzowny do utrzymania władzy przez prawicę, i w związku z tym zasługujący na więcej. A status tego, który decyduje czy tak jest, czy nie, ma prezes Kaczyński. Eduard Bernstein powiedział ponad 100 lat temu, że cel jest niczym, ruch jest wszystkim. Opisujący rządy publicyści lubią te słowa przypominać, bo lapidarnie określają sposób działania Jarosława Kaczyńskiego. Jest kłótnia, a on tym manewruje. Absorbuje uwagę wszystkich. Tu podsyca, tam rozstrzyga. I jest na górze.