Czyżby? Faszyzm to była machina, Niemcy podbiły pół Europy, czołgami, samolotami, wielką armią. A u nas? Kogo polska armia jest w stanie podbić? Generałowie otwarcie mówią, że stać nas, w wypadku rosyjskiego ataku, na kilkanaście minut oporu, czy jakby to nazwać. Minister Macierewicz, już na szczęście były, bardzo się ku temu przyłożył, wyrzucając trzy czwarte generałów, i mamiąc opinię publiczną o zbrojeniach i tak dalej. Czegóż on nie obiecywał! Już za miesiąc miały być kupowane helikoptery, mieliśmy mieć łodzie podwodne z samolotami na pokładzie, tysiące dronów, strzegących naszej granicy, powstać miała tysiącosobowa jednostka do zwalczania cyberataków "jeszcze w tym roku", a mówił też o przywróceniu obowiązkowej służby "jeszcze w tym roku". Silne, sprawnie funkcjonujące państwo ministra, który takie rzeczy publicznie ogłasza, czym prędzej wysłałoby na leczenie, ale u nas mu czapkowano. I nie było odważnego, żeby zwrócił mu uwagę, że opowiada bzdury. Więc gdzie tu siła? A może, zamiast siły, mamy strach? Właśnie czytam relację z kolejnej miesięcznicy smoleńskiej. Niby nic nowego, Jarosław Kaczyński mówi, że już za chwilę prawda ujrzy światło dzienne (dwa dni wcześniej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> zakomunikował, że właśnie uzyskał nowy, decydujący dowód...), wszystko chroni policja, więc nawet nie za bardzo wiadomo, kto tam przyszedł oklaskiwać prezesa. Ale jest nowa rzecz! Tym razem miesięcznicę przed okiem suwerena chroniły nie tylko barierki, ale i ustawione w rząd policyjne autobusy. Przepraszam, to oznaka siły czy strachu? Polityka polska, krok po kroku, zaczęła być pisana kroniką policyjną. Więc przyjrzyjmy się tym informacjom. Wejście do domu Władysława Frasyniuka o 6 rano, skucie go kajdankami z tyłu i dowiezienie do prokuratury, po to, żeby stamtąd wyszedł, to gest silnego państwa, czy państwa przestraszonego? Osobiście siły w tym nie dostrzegam, a raczej wymuszoną nadgorliwość, skuwanie kajdankami było niepotrzebne, ale widocznie zwierzchnikom to się podobało. Trzech policjantów (wysłanych do Wrocławia z Komendy Stołecznej!), kajdanki, jeden kamerzysta, wszystko po to, żeby sześćdziesięciolatkowi postawić zarzut. Kabaret... Cztery miesiące już minęły od Marszu Niepodległości. Wiadomo, spokojnie nie było. Prokuratura zapowiedziała, że pewnym hasłom, pewnym uczestnikom, się przyjrzy. I jaki jest tego efekt? Gdy marsz szedł, policja zatrzymała 45 pikietujących Obywateli RP. Oni już wygrali przed sądem, mają orzeczenie, że ich zatrzymanie było bezzasadne. Jeśli chodzi zaś o drugą stronę, to mamy zupełnie inną sytuację. Prokuratura wciąż analizuje. Jak to oceniać? Że nie widziała i nie słyszała tego, co widzieli i słyszeli wszyscy inni? To by oznaczało, że w prokuraturze pracują ludzie upośledzeni. Więc sądzę, że jest inaczej. Że na jedne grupy patrzy się z całą surowością, a innym się pobłaża. Trochę z sympatii, ale i trochę ze strachu. A to nie jest silne państwo, gdy są w nim grupy, których państwo się boi. I w którym władza jest krętacka. Przykładów na krętactwo jest aż nadto, zatrzymajmy się przy jednym. Właśnie w bólach powstaje nowa Krajowa Rada Sądownictwa, część wybitnych prawników w ogóle odmawia jej prawomocności. Ale tym razem nie o tym. Otóż do KRS zgłaszani był sędziowie. Każde zgłoszenie musiało zawierać listę zawierającą nazwiska sędziów ich popierających. Ale, jak się okazuje, nikt poza marszałkiem Sejmu i ministrem sprawiedliwości, nie może tych list obejrzeć. Zobaczyć kto za jakim kandydatem stał, i czy w ogóle spełniają oni wymogi formalne. Pełna blokada. Przypomnę, PiS gdy zmieniał ustawę o KRS przekonywał, że trzeba zwiększyć transparentność wyborów członków KRS, a także zwiększyć kontrolę obywateli nad wymiarem sprawiedliwości. No to jest zwiększona kontrola obywateli. Dwóch. Marszałka Kuchcińskiego i ministra Ziobro. Skąd ten strach? Że ludzie się dowiedzą? Że będą gadać... Może się naśmiewać... O sile władzy to nie świadczy. Podobnie jak o sile władzy nie świadczy to wszystko, co dzieje się z ową nieszczęsną ustawą o IPN. To dewastuje naszą pozycję w świecie (i tak już marną...), ośmiesza rządzących. W silnym państwie nigdy do czegoś takiego by nie doszło. MSZ zdążyłby rząd przestrzec, dokładnie przedstawić możliwe scenariusze. A i sam prowadzący ustawę (tu był Jaki...) szybko by pojął, na jakie przygody swój kraj i swoją partię naraża. Tu nie widziałem cienia refleksji, tylko przekonanie, że trzeba iść do przodu, że nie wolno się cofnąć itd. Sorry, a dlaczego nie wolno się cofnąć? W imię dokopania Grossowi i zadowolenia paru krzykaczy można frymarczyć Polską? Bo elektorat będzie niezadowolony? Na Boga, jaki elektorat? Paruset działaczy, którzy i tak, gdy przyjdzie taka potrzeba, uszy położą po sobie... Taką oto mamy Rzeczpospolitą. Silną w gębie, przede wszystkim. A poza tym.... Nie zauważyłem w obozie władzy głębszej refleksji nad polską racją stanu, ani też próby przekonywania swojego elektoratu do jakichś decyzji, trudnych ale potrzebnych. Nic z tych rzeczy. Państwo działa na 30 proc. możliwości, żeby się nikt nie czepiał, a władza działa tak, żeby działacze byli zadowoleni. Więc to nie jest silna władza, ale mocno strachliwa, która wszystkich się boi. Boi się opozycji, której wygraża i którą obraża, i pilnuje by za mocno nie wyrosła. Boi się swoich, którym bezustannie schlebia. Innymi słowy, nasze państwo jest jak chorągiewka na wietrze. Bezrozumna. Kto jak dmucha, tak ona furkocze.