ZOBACZ KONTRWYWIAD RMF FM Z ADAMEM BIELANEM Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą. W PiSie trwa przerzucanie gorącego kartofla odpowiedzialności za wyborczą wpadkę. Ziobro rzuca go do spin doctorów (zwanych spinkami), Mularczyk do Kamińskiego, Bielan do Kurskiego i Kuchcińskiego, Szczypińska narzeka na egoistów, ktoś tam na sztabowców. A wszystko to przy wtórze zapewnień prezesa, że PiS wcale nie przegrał, a wynik jest lepszy niż przewidywano. Robienie dobrej miny do złej gry jest popularnym sposobem na przetrwanie ciężkich powyborczych czasów. Skoro nawet Marek Jurek cieszy się ze swoich niespełna dwóch procent, a Olejniczak z bólem urodzonego mandatu, to oczywiście i w PiSie trwać może feta po wywalczeniu drugiego miejsca i podwojeniu liczby euro-posłów. Ale na miejscu liderów tej partii mocno zacząłbym się zastanawiać, co zrobić, by kolejne wybory nie przynosiły zwiększania dystansu do Platformy. To PiS narzucał tematy tej kampanii. To do niego należała inicjatywa. To PiS dawał żółte kartki i wyciągał z zanadrza Cugier-Kotki. Na jego tle Platforma była pasywna, zastrachana i zagoniona w kąt. Skoro po takiej kampanii i dwóch latach bardzo przeciętnych rządów, w środku kryzysu, opozycja nie jest w stanie choćby zbliżyć się do ugrupowania sprawującego władzę, to źle jej to wróży. A jeszcze gorzej - rosnąca średnia wieku wyborców PiS. Jeśli dalej będzie tak, że na partię Kaczyńskiego głosują głównie roczniki urodzone przed rokiem 45., to przyszłość tego ugrupowania rysuje się w czarnych barwach. Jedynym ratunkiem dla PiSu - oprócz oczywiście samo-zatopienia Platformy - byłoby gruntowne odświeżenie wizerunku. Zabicie w Polakach - zwłaszcza młodych - przekonania, że głosowanie na tę partię jest wstydem i "obciachem". Nadanie PiSowi obrazu sympatycznych, rodzinnych konserwatystów z europejskim polotem. Jeśli zamiast tego wyborcy dostają w kampanii anty-niemieckie fobie to - owszem - przy ich pomocy świetnie umacniać można pis-owską gwardię, ale zdobywać nowych, młodych wyborców trudno. Realizacja innego pomysłu - wymiany głównej twarzy PiSu i wysłania prezesa do Sulejówka (co w trakcie kampanii sugerował Paweł Poncyljusz) wciąż jeszcze wydaje się dziełem nie do wykonania. Nie tylko dlatego, że prezes - mimo tego, że wyborcze porażki, zaczynają malować na jego posągu pierwsze rysy - wciąż trzyma się w swym fotelu mocno, ale także, a może i przede wszystkim dlatego, że w PiS-ie nie ma wciąż nikogo, kto byłby politykiem pełnowymiarowym i gotowym do sprawowania roli partyjnego lidera. Ziobro - którego wyborczy wynik w naturalny sposób predestynowałby do tej roli - wciąż wydaje się być politykiem w krótkich spodenkach, przejętym jedynie antyprzestępczą krucjatą, kilku innych z partii wyleciało. Stwarza to sytuację, w której obie główne siły polityczne (bo Platforma ma dokładnie ten sam problem) mają bezalternatywnego lidera i kłopot, co zrobić, jeśli z takich czy innych powodów go zabraknie. Konrad Piasecki