PiS pęka. Potyka się na czymś, co dla większości Polaków anno domini 2007 jest problemem mocno drugorzędnym. Aborcja naprawdę nie porusza już serc i umysłów tak jak 17 lat temu, gdy Marek Jurek, wspólnie ze Stefanem Niesiołowskim i Janem Łopuszańskim, wywoływali wielkie ogólnonarodowe debaty na temat wolności i swobody w dostępie do czegoś, co w owych czasach zwano eufemistycznie "skrobanką". Nie mówię, że to sprawa, o której nie warto dyskutować. Oczywiście warto. Podobnie jak o eutanazji, prostytucji czy pornografii. Tyle że dziwię się, że kwestia aborcji może tak rozpalić emocje, że doświadczeni politycy tracą zdrowy rozsądek. Cóż będą mogli bowiem zrobić, gdy stworzą pięcio-, siedmio- czy nawet dziesięcio-osobowe kółeczko parlamentarne? Nic albo bardzo niewiele. A na pewno mniej niż wtedy, gdy tworzyli frakcję rządzącej partii i dysponowali wygodnym, wyściełanym zielonym suknem fotelem i drewnianą laską. Posada marszałka Sejmu jest, nie tylko wedle konstytucji, jedną z kluczowych pozycji w polityce. Regulamin Sejmu daje mu pozycję absolutnie niemalowanego demiurga parlamentu. Marszałek może jednym pociągnięciem pióra wkładać i zdejmować projekty z porządku obrad, może trzymać miesiącami ustawy w szufladzie skazując je na niebyt, może wyznaczać w taki sposób terminy głosowań, by pomóc, albo zaszkodzić jakiejś sprawie. Jak wiele może marszałek zrobić dla własnej partii i jak doskonale wsadzać kij w szprychy opozycji, to nawet sam Marek Jurek wielokrotnie już udowodnił. Porzucając fotel marszałka traci doskonałą pozycję do rozgrywania spraw bliskich swemu sercu, a w dodatku skazuje się na bytowanie w niebezpiecznej odległości od politycznego marginesu. Jak duży może być odsetek elektoratu, który rozważać będzie głosowanie na Prawicę RP? Twardzi konserwatyści, słuchacze wiadomego radia, katoliccy fundamentaliści.... Ilu może ich być? 10 procent? Chyba nie więcej.... A o ich serca walczy już LPR, różne prawicowe niedobitki, no i sam PiS. Partia Jurka kart w polskiej polityce rozdawać na pewno nie będzie. Właściwie jedyną jej szansą jest sprzymierzenie się z LPR-em, albo powrót na łono (może tym razem w roli wyborczego koalicjanta) PiS-u. Tego drugiego bym nie wykluczał, bo, na tle innych, akurat to polityczne rozstanie jest wyjątkowo aksamitne. Co do sojuszu Jurka z Giertychem sprawa może być o tyle trudna, że, jak wieść gminna niesie, obaj panowie mocno za sobą nie przepadają, a nowy lider Prawicy RP uważa wodza LPR za politycznego cynika i zimnego gracza. Konrad Piasecki k.piasecki@rmf.fm