Opowieści o wielkich PR-owskich sztabach Platformy zawsze mnie tyleż bawiły, co wprawiały w zdumienie. Gdzie te sztaby obradują? Kto wchodzi w ich skład? Jakże z tak prężnymi i potężnymi sztabami można popełniać tak wiele błędów? Mam wrażenie że jako-tako znam rynek polskiego politycznego PR-u i - jako żywo - jestem w stanie bez wielkiego ryzyka wymienić, który z PR-owców dla kogo pracuje. Oczywiście, że wokół PO kręci się trochę speców od kreowania wizerunku, ale można ich wyliczać raczej na palcach jednej ręki, niźli przesypywać niczym ziarenka piasku na pustyni. Jak bardzo trafne są te "sztabowe legendy", przekonujemy się w ostatnich tygodniach. Coraz bardziej nerwowe ruchy i prowadzone po omacku poszukiwania własnej "narracji" kończą się często-gęsto próbą ośmieszania działań rywali, albo mało udolną próbą "wrzutek" mających przepchnąć dyskusje na inne tory. PiS zgłasza swoje pomysły gospodarcze? Powiedzmy, że są straszliwie drogie. PiS organizuje debatę o gospodarce? Podrzućmy mediom, że wedrze się na nią minister finansów. PiS chce konstruktywnego votum? Zróbmy ankietę, kto będzie ich kandydatem na premiera. Atakują młodego Tuska? Napuśćmy na nich Giertycha. Dajmy do ministerstwa finansów Rostkowską, a prawicę postraszmy Trybunałem Stanu i uznajmy, że zrobiliśmy swoje. Strasznie to wszystko reaktywne, strasznie przewidywalne, a na domiar złego (dla PO) Platforma daje się wciągać na boisko rywala, grając tak jak przeciwnik pozwala. Na tym tle PiS jawi się w ostatnich tygodniach jako partia wyważona, wyciszona i skupiona na problemach gospodarki. Jego taktyka jest do bólu czytelna, ale może przynieść rezultaty. W sytuacji, gdy rządzący mają coraz gorsze notowania w sondażach zaufania, opozycja robi wszystko, by przełamać też hegemonię Platformy w notowaniach partyjnych. Stara się stworzyć w wyborcach wrażenie, że jest pełnoprawną alternatywą, która mogłaby przejąć władzę "by żyło się lepiej - wszystkim". Ziarno ma szansę paść na podatny grunt, przynajmniej do momentu, gdy któryś z liderów PiS nie popełni grzechu zapalczywości i nie wypali czegoś o "zdrajcach", "zaprzańcach" czy "dziadowskim państwie". Póki co jednak wszyscy są zachwyceni nie specjalnie nawet analizując, czy i które z pomysłów PiS mają sens i szanse na realizację. PiS ostatnimi latami przyzwyczaił bowiem nas do takiego stylu uprawiania polityki i opozycyjności, że jeśli tylko wdziewa na siebie strój inny niż smoleńsko-rozliczeniowy, to budzi entuzjazm widowni. Konrad Piasecki