Nigdy nie byłem i pewnie po tym jak stały się nieboszczką, nigdy już nie zostanę wielbicielem Wojskowych Służb Informacyjnych. Zarzuty, że ich niewyrwane korzenie sięgały głębokiego PRL, że angażowały się nie w to co powinny, a na dodatek zdarzały im się operacje łamiące prawo (choć oczywiście pozostaje pytanie, czy nie da się powiedzieć tego samego o większości polskich spec-służb) jakoś tam do mnie przemawiają. Dlatego dobrze, że je zlikwidowano, bo przynajmniej już nikt nigdy nie będzie mógł ich traktować niczym wygodnego straszaka, którym - niczym czarnym ludem - zawsze można postraszyć i zwalić na niego wszelkie nieszczęścia. Zapowiadany szumnie raport likwidacyjny nie był - w porównaniu z zapowiedziami - dziełem wielkim i porażającym. Nie było w nim dowodów ani na to, że WSI były wszechmocne i wszechpotężne, ani na to że rzeczywiście ich zakulisowa działalność obalała rządy i powoływała nowe, ani nawet na to, że ich macki oplatały nasze życie gospodarcze i medialne. Albo Pan Likwidator nie dotarł do odpowiednich dokumentów, albo z tymi WSI nie było aż tak dobrze, by potrafiły być demiurgiem III RP. To co naprawdę zapamiętaliśmy z tego raportu to nazwiska kilkunastu osób, które obrzucono błotem, zarzucając im bezprawną współpracę z wojskowymi służbami. Na szczęście większość z nich potrafiła się z tego otrząsnąć i jakoś odnaleźć w post-raportowej rzeczywistości (podejrzliwcy uznają to zapewne za dowód na to jak dobrze WSIowscy pogrobowcy potrafią zadbać o "swoich"), ale historia tego co wyrabiało się wokół kogoś takiego jak Andrzej Grajewski jest naprawdę pouczająca. Raport o WSI ujawniać miał przypadki łamania przez służby prawa. Jakież prawo (poza - być może - wewnętrznymi instrukcjami nie będącymi wszak prawem) zabrania werbowania dziennikarzy jako tajnych współpracowników? Ja takiego nie znam. Wielce pouczająca (i szalenie miejscami zabawna) pod tym względem była rozmowa z ówczesnym szefem Kancelarii Prezydenta: Konrad Piasecki: Panie ministrze powinniśmy poznać nazwiska współpracowników Wojskowych Służb Informacyjnych? Aleksander Szczygło: Mówi pan o współpracownikach tych, którzy współpracowali po 1989 roku? K.P.: Tak, o tych. A.S.: Jeżeli ta współpraca miała charakter kryminogenny to tak. K.P.: A jaka współpraca miała charakter kryminogenny? A.S.: Taki, w którym można byłoby postawić zarzuty komuś. Mówię o zarzutach karnych. K.P.: Np. dziennikarzy można było werbować, wobec czego tutaj nie ma kwestii zarzutów karnych. A.S.: Pan wchodzi w szczegóły. Ja nie wiem, czy można było werbować, czyli pan więcej wie ode mnie. K.P.: Nie ma prawa, które zabrania werbować służbom specjalnym dziennikarzy. A.S.: Ja nie mówię o samym werbowaniu, mówię o sytuacji, w której mogło dojść do wpływania na postawę dziennikarzy.