Zamknijmy oczy. I wyobraźmy sobie jakieś medium, które na swych łamach albo falach głosi, że prezydent jest schizofrenikiem, a prezydentowa zachowała się skandalicznie i że nie ma co mówić o perfumerii, kiedy mamy do czynienia z szambem. Ufff... już ja widzę ten walec, który wytoczyłby PiS. Tym walcem walcowałby owo medium z lubością i zaciętością. Padałyby sugestie, że zachowuje się ono tak, bo jest z układu*, ma niepolskich - a najpewniej niemieckich właścicieli*, że wiadomo "z jakich środowisk się ono wywodzi"* albo że "znów siły wywodzące się z Komunistycznej Partii Polski są na pierwszej linii"* (* - wybrać właściwe, ale może być też wszystko naraz). Słowa, za które inne media zostałyby rozwalcowane, w przypadku Ojca Dyrektora uszły mu właściwie płazem. Prezydent skwitował je wybąkanym ukradkiem stwierdzeniem "została obrażona". Premier - tym, że "te słowa nie powinny paść", ale od razu, by zatrzeć złe wrażenie, z bardzo umiarkowaną gracją dokopał bratowej sugerując, że nie wie ona biedula, co podpisuje i że pewnie ktoś wykorzystał jej naiwność. Manuela Gretkowska w RMF mówiła, że "zachowanie Jarosława Kaczyńskiego to w skrócie powiedzenie "Maryśka nie kuma cza-czy"". Kuma czy nie, w całej tej historii wyszła na jedyną, która "kulom i ojcu dyrektorowi się nie kłania". W sprawie aborcji daleki jestem od zapalczywości dwóch, stojących na szańcu,stron. Próbuję zrozumieć obie. I nawet czasami mi się to udaje. Myślę, że politykowi-katolikowi święcie wierzącemu w to, że życie zaczyna się w chwili poczęcia, naprawdę trudno jest zgodzić się na przerywanie tego życia, nawet wtedy gdy pochodzi ono z przestępstwa. Z drugiej strony - przekonanie i wiara posłów, niekoniecznie musi (i nie jest) podzielane przez wszystkich, którzy w tym kraju żyją. A pytanie, czy należy narzucać wymogi moralności wynikające z wiary, wszystkim obywatelom jest pytaniem i fundamentalnym, i straszliwie trudnym. Dlatego nie umiem skazywać na potępienie tych, którzy odpowiadają na nie, czy to zdecydowanym "tak", czy też jednoznacznym "nie". Podejrzewam, że aborcyjne wahania nie są tylko moim udziałem. Ba, podejrzewam nawet, że ma je większość Polaków. Dlatego bardzo dobrym wyjściem dla PiS-u byłoby uciekanie tu od ostatecznych odpowiedzi i - właśnie - granie o serca zarówno tych przekonanych, i tych, którzy się wahają - pokazywanie i zaciętych Jurków i "mainstreamowych" Jarosławów Kaczyńskich, ale i liberalnych "Marysiek". Walka jedynie o ojca Rydzyka, może skazać PiS na utratę co bardziej kompromisowych wyborców. A grupa zaprzysięgłych zwolenników radia Maryja - sądząc po wynikach słuchalności tej stacji - coraz bardziej się kurczy (w zeszłym roku aż o pół procent). Przekonanie, że pozostałe mu dwa procent słuchaczy przesądzi o wyborczym sukcesie jest przekonaniem, które nie trzyma się kupy i dowodzi, że ktoś tu chyba "nie kuma cza-czy". Konrad Piasecki k.piasecki@rmf.fm