Przeciwnicy rządów Platformy, chcąc dopiec Tuskowi i jego partii, nazywając styl jej postępowania, używają często określenia "demokracja sondażowa". Sondażowa - bo nie podporządkowana żadnej długofalowej strategii, nie wynikająca z ugruntowanych i przemyślanych przekonań, ot - reagująca na to, czego w danej chwili obywatele oczekują od klasy politycznej. Taki styl ma swoje dobre strony. Używając słów wielkich i górnolotnych - skoro politycy mają być emanacją woli narodu i postępować w zgodzie z tym czego od nich oczekuje najwyższy suweren, to jakiż jest lepszy niż sondaż instrument, który podpowie im, co robić i jak rządzić. Ale to tylko jedna strona medalu. Druga wygląda dużo gorzej. Bo nastroje społeczne, podobnie jak nastroje każdego z nas z osobna, mają tendencję do silnych pofałdowań i falowania. Z miesiąca na miesiąc potrafi je zmienić jeden fakt, jedna głośna medialnie historia, a nawet, czasami, jedna wypowiedź. A sondaż robiony w styczniu, może dać zupełnie inny obraz niż marcowy. Czy nie tak było zresztą z poglądami, na temat katastrofy, jej ofiar i ich upamiętnienia? Daję głowę, że gdyby ów nieszczęsny "barometr warszawski" został przeprowadzony w czerwcu 2010, to jego wynik byłby dokładnie odwrotny. Przed starciami o krzyż, przed wplątaniem katastrofy w retorykę ,"krwi na rękach" i ,"zdradzonych o świcie", warszawiacy - jestem pewny - byliby gremialnie ,"za" budową pomnika w centrum miasta i mało komu przyszłoby do głowy uzależnianie tego od politycznych przekonań. Dziś niestety jest dokładnie odwrotnie. Każda deklaracja ,"pomnik ofiar katastrofy powinien stanąć", okrzykiwana jest natychmiast deklaracją politycznych przekonań i sympatii partyjnych. Kto za pomnikiem - ten ,"pisiak" i ,"oszołom". Inna sprawa, że ten, kto przeciw, musi być ,"wazeliniarzem" i "lemingiem". Tertium non datur..... Otóż, moim zdaniem, jednak ,"datur". Upamiętnienie niemal stu ważnych dla kraju, zasłużonych obywateli, wśród których był wybrany w wolnych wyborach prezydent, winno być - i dla następnych pokoleń zapewne będzie - czymś absolutnie oczywistym i bezdyskusyjnym. Gdyby każdy, kogo dziś roznoszą emocje, kto uważa, że pomnik jest wyłącznie ideą jednej partii i jednego środowiska politycznego, zaczął to spokojnie rozważać, to - jestem przekonany - przyznałby mi rację. Tylko do tego trzeba spokoju, może trochę czasu, a na pewno - wyjęcia tego zagadnienia poza obszar partyjnej nawalanki. Dlatego uważam, że dzisiejsze poglądy warszawiaków owszem, należy zauważać, ale nie mówić ,"decyzja zapadła, pomnika nie będzie". Prędzej czy później ktoś powie ,"Warszawa jest stolicą, powinna słuchać też głosu reszty kraju", poglądy, także warszawiaków zaczną ewoluować, pojawi się wreszcie w Polsce wrak, który trzeba będzie potraktować w sposób szczególny. A wtedy dzisiejszy sondaż może stać się kamieniem u szyi decyzji rozsądnych, racjonalnych i - tak uważam - po prostu przyzwoitych.