W ulubionym i pamiętnym z czasów dzieciństwa, nadmorskim pensjonacie, wisiał obraz, który przykuwał mój wzrok i pobudzał wyobraźnię. Któryś z realistycznych malarzy uwiecznił na nim księcia Józefa Poniatowskiego tonącego w Elsterze. Dopiero po latach dowiedziałem się, że ów bohater naszych książek do historii był synem austriackiego generała i czeskiej księżniczki. Słabo mówił po polsku, a służba w naszej armii była dla niego niełatwym, choć szlachetnym wyborem. Razem z nią odnosił sukcesy i klęski, to w jej szeregach przyszło mu zginąć. Książe Pepi (choć oczywiście toute proportion gardee!) przypomniał mi się, gdy wsłuchałem się w dyskusje na temat nowo przysposobionego polskiego obywatela - niejakiego Rogera Guerreiro. Ten śniadolicy młodzian jest powodem prawdziwej powodzi oskarżeń o koniunkturalizm i nieuczciwość. I jego samego, i wszystkich, którzy maczali palce w jego narodowym transferze odsądzono od czci i wiary. Zapowiedziano zwracanie orderów państwowych. Naturalizowanie Brazylijczyka uznano za ściemę, geszefciarstwo, krzyworyjstwo i ogólna hańbę. Czy naprawdę jest o co kruszyć kopie? Gdy na boisko wychodzi dziś reprezentacja Francji, Holandii, Anglii, a nawet Niemiec to roi się na nim od panów, których korzenie mają niewiele wspólnego z krajem, który reprezentują. Co tu zresztą daleko szukać - para niemieckich napastników o wdzięcznych i dziwnie polsko brzmiących nazwiskach Podolski i Klose jest najlepszym dowodem na to, że inni nie mają aż takich skrupułów jak my. Biorą dobrych i cieszą się, gdy ci strzelają dla nich bramki. Z powodu jednego Rogera nie załamywałbym rąk. Mieszka trzy lata w Polsce, wie jaki mamy hymn i zna Dodę. Już samo to wystarczy, by uznać, że nadaje się na naszego współobywatela. A poważniej - w czasach, gdy świat się kurczy, ludzie zmieniają miejsca i kraje zamieszkania po kilka razy w życiu ubolewanie, że polska reprezentacja składa się nie tylko z takich, na których szczypiaszczych nazwiskach trener Beenhakker łamie sobie język, wydaje się trącić anachronizmem. Mógł nas reprezentować Olisadebe, mogą (o czym ostatnio ze zdziwieniem przeczytałem w jakiejś gazecie) chińskie tenisistki stołowe, niech pokaże co potrafi i Roger. Ja - choć może to niepatriotyczne wyznanie - będę cieszył się tak samo z bramek Guerreiro, jak z goli Garguły czy Piszczka. A sądząc po reakcjach redakcyjnych koleżanek, oglądających transmisję z uroczystego wręczania obywatelstwa - jego występy spowodują, że grono zainteresowanych polskimi meczami na Euro2008 mocno wzrośnie, co z kolei ma szanse oszczędzić wielu polskim domom odwiecznych dyskusji, co lepsze - mecz czy serial.