Każda tragedia, wypadek, katastrofa rozpoczyna wielką narodową dyskusję o kondycji mediów i dziennikarstwa. I z tragedii na tragedię, z katastrofy na katastrofę oceniana jest ona coraz marniej. Gawiedź najpierw z zaciekłością dopada do radioodbiorników i telewizorów, z wypiekami słucha i ogląda relacje z miejsca wydarzenia, a potem z tymiż wypiekami i tą zaciekłością pomstuje: "Zobaczcie państwo, już tam są, już się upajają, już pokazują, a może by tak uszanowali ludzkie nieszczęście...." To bicie w anty-medialny bębenek nuży mnie i mierzi. Nie chcecie? Możecie wszak nie oglądać. Nie podoba się? Nie słuchajcie. Każdy telewizor i każde radio w tym kraju odbiera co najmniej trzy kanały. I zawsze można znaleźć jakiś, który pokazuje coś innego. Ale nie.... Ci pomstujący, ci urągający i ci narzekający oglądają i słuchają. Windują ratingi i słupki. Ba, gdyby na czas nie rozstawiono wozów i nie sprowadzono dziennikarzy na miejsce tragedii narzekaliby: "A od czego są media! To po to płacimy abonament, żeby nie pokazywały tego, co chcemy oglądać! Skandal!". Cholerne błędne koło.... Nie twierdzę, że media i dziennikarze są święci i że w sposobach relacjonowania ludzkich nieszczęść nigdy i nigdzie nie przekraczają granic przyzwoitości, wrażliwości czy po prostu dobrego smaku. Czasami się zapędzają, czasami zanadto epatują dramatyzmem, a czasami profesjonalnym chłodem. Kiedy widzę i słyszę moich kolegów zadających po raz setny pytanie "a co pan/pani teraz czuje?" to telepie mną wściekłość. Oczywiście, że nie podoba mi się zapraszanie do studia dyżurnych psychologów, którzy z równą swadą tłumaczą przyczyny problemów małżeńskich, jak i zachowania w sytuacjach ekstremalnych. Tylko że, przy odrobinie dobrej woli, dla każdego oczywiste się stanie, iż większość wpadek wynika z tempa i wymogów wypełnienia "anteny", a ta musi, powtarzam, musi być w takim momencie poświęcona tej jednej sprawie. I można się zżymać na to, że media sprawnie i szybko "przekładają wajchę" zmieniają ramówki, zaczerniają loga i strony internetowe, zaciemniają studia i zmieniają muzykę. Tylko że chciałbym usłyszeć tych zżymających się, gdybyśmy tego nie zrobili. Gdyby katastrofa górnicza i śmierć 23 osób nie wytrąciła nas z utartych kolein. Ot podawalibyśmy sucho i beznamiętnie informacje sprzed kopalni, potem szybciutko przeskakiwalibyśmy na inne wydarzenia, wesoła muzyczka by grała, strony internetowe tętniły radosnymi błahostkami. Byłoby pięknie, prawda? Nie odzierajcie nas z przyzwoitości. Pomyślcie, czy chcecie byśmy wam pokazywali to co się dzieje, byśmy relacjonowali wydarzenia, które - chcecie tego czy nie - przyciągają uwagę, czy też wolicie, żeby nas przy nich nie było albo żebyśmy sucho i z rzadka komunikowali "w ciągu ostatniej godziny nie wydarzyło się nic nowego". I nie karmcie się przekonaniami, że jesteśmy bezdusznymi cynikami żywiącymi się ludzką krwią. Postawcie się w naszej sytuacji i odpowiedzcie sobie na pytanie "a co bym zrobił na ich miejscu?". Konrad Piasecki, RMF FM k.piasecki@rmf.fm