Skoro Jarosław Kaczyński przekonuje, że pakt stabilizacyjny bez Platformy nie ma sensu, to dlaczego następnego dnia mówi, że jeśli poprą go tylko sejmowe maluchy, to też będzie dobrze? Skoro Donald Tusk twierdzi, że porozumienie PiS-u z Samoobroną to najgorsze wyjście dla Polski, to dlaczego nie zagryzie zębów i nie siądzie do rozmów z tymże PiS-em? Skoro Roman Giertych swym tubalnym głosem dowodzi, że LPR brzydzi się jakimkolwiek porozumieniem z PiS-em, to dlaczego już następnego dnia tym samym głosem i przy tym samym sejmowym stoliku mówi, że Liga marzy o wejściu w koalicję programową? Wartość słowa polskiego polityka osiągnęła w ostatnich dniach dno. To, co się mówi, mówi się na użytek chwili. Już po godzinie ci sami ludzie z równą pewnością mówią zupełnie coś innego, a medialny show pędzi do przodu i nie ogląda się za siebie. Nietzsche przewidywał, że ze sceny historycznej zejdzie kiedyś Bohater, a jego miejsce zajmie Aktor. U nas najwyraźniej już się to stało. Tyle, że o ile bohaterów mieliśmy niezwykłych, to aktorzy jacyś tacy mocno prowincjonalni. Kiedy ten światek ogląda się z zewnątrz, to człowiek przestaje się dziwić, że Andrzej Lepper święci wyborcze sukcesy. W tym chocholim tańcu naszej polityki to on ostatnio wygląda na najbardziej poważnego, konsekwentnego i odpowiedzialnego. Koalicja? Jestem gotów! Pakt stabilizacyjny? Podpisuje! Oczywiście, że robi to ze strachu przed wyborami i w imię przedziwnego dla mnie planu wygrzania się w ciepełku władzy i stanowisk. Ale wychodzi mu to nieźle. Jarosław Kaczyński zapowiada tworzenie Bloku Naprawy Państwa. Mówi, że potrzeba moralnej odbudowy narodu i silnych rządów. Jak zacznie mówić o konstytucji - "prostytutka", a o posłach, że "kury im szczać prowadzać, a nie politykę robić", to poczucie deja vu będzie jeszcze silniejsze. A 80. rocznica zamachu majowego coraz bliżej. Intuicja podpowiada mi, że wyborów nie będzie. Politycy są zmęczeni. Kredyty za poprzednie kampanie niespłacone, a już trzeba by zaciągać nowe. W dodatku lewica straszy powrotem eks - prezydenta do gry. Bracia musieliby być albo bardzo zdeterminowani, albo bardzo odważni. Wielu przekonuje niestety, że tak właśnie jest. Słyszę też, że frekwencja będzie niska. A ja podejrzewam, że będzie dokładnie odwrotnie. Bo emocje polityczne ostatnio bardziej rozgrzewają Polaków. W końcu jakoś rozgrzewać się trzeba... Konrad Piasecki