Jest 21 lipca 2006. W głosowaniu nad zmianą ustawy o IPN Sejm jest niemal jednomyślny. Przeciw jest tylko SLD. Za - cała reszta od LPR i Samoobrony, aż po PiS i Platformę. Rękę zgodnie podnoszą i Jarosław Kaczyński, i Donald Tusk, Zbigniew Ziobro i Grzegorz Schetyna, Przemysław Gosiewski i Sławomir Nowak. Mijają dwa lata. Prezes IPN oświadcza, że nie może umieścić Lecha Wałęsy w katalogu osób represjonowanych. Rozpętuje się burza. Politycy koalicyjni rzucają gromy. Mówią o przebraniu się miarki, o politycznej rozróbie i hańbie. A ustawa o Instytucie, którą sami tak zgodnie uchwalali wyraźnie stwierdza, że w katalogu mają prawo pojawić się tylko ci, wobec których "nie stwierdzono istnienia dokumentów świadczących, że współpracowali z organami bezpieczeństwa państwa". IPN takie dokumenty ma, ergo - nie ma prawa wpisać Wałęsy do katalogu. Tak jest, choć rzeczywiście - pachnie to aberracją... Nie jestem zaciekłym obrońcą obecnego szefostwa IPN. W postępowaniu Janusza Kurtyki dostrzegam słabe punkty. Nie podoba mi się, że Instytut w niektórych sprawach zachowuje się jak Instytut Obrony Dobrego Imienia, a nie Pamięci, a w innych deklaruje, że chodzi o prawdę, prawdę i tylko prawdę. Porównanie zaciekłej walki z książką Grossa, przy pomocy podobnie jednostronnej książki Chodakiewicza, z mocno jednowymiarowym potraktowaniem Lecha Wałęsy, daje do myślenia. Ale równoczesne zarzucanie Kurtyce, że działa na polityczne zlecenie i że jest karierowiczem, który zrobi wszystko, by zrealizować swe ambicje jest pozbawione sensu. Bo nic tak bardzo nie zaszkodziło karierze Kurtyki jak - właśnie - sprawa Wałęsy. Politycy Platformy mówią dziś prawie otwarcie, że obecny prezes nie ma szans na reelekcję i zdaje się, że w tej sprawie będą konsekwentni. Choć ciężko im też przychodzi powiedzenie, jaki prezes IPN by się im marzył. A moim zdaniem to nie problem ustaw, a właśnie osoby i osobowości szefa Instytutu jest kluczowy dla polityki i postrzegania tej instytucji. Szef będący pro-lustracyjnym post-endekiem, albo anty-lustrator roztkliwiający się nad prawami człowieka wywrą na działania IPN większy wpływ niż ustawowe meandry. Dlatego - pewnie można poprawiać niedoskonałości prawa, ale to nie one, a przyszły wybór prezesa, dadzą odpowiedź na pytanie, "jaki będzie IPN".