Nie wiem w jakiejż to chwili słabości ponowie Kaczyński, Ziobro et consortes posiedli nadzieję na to, że koalicyjne prezydium sejmu nie wykorzysta okazji by im przywalić. PiSowska śmietanka podłożyła się jak dziecko, najpierw wychodząc z sejmowej sali, potem robiąc sobie przed tą salą zdjęcie, a na końcu podsuwając wrażym marszałkom usprawiedliwienia, że była chora, zajęta występami medialnymi, albo przeżywała akurat jakieś rodzinno-życiowe kataklizmy. Podejrzewam, że ta wpadka zostanie zapamiętana na długo i jeszcze w kampanii wyborczej będziemy słyszeli połajanki i wyśmiewanki z posłów co to za 300 złotych.... Co gorsza - dla PiSu - ta wpadka przydarzyła się akurat w całkiem niezłym dla opozycji momencie. Między Platformą i PSL zaczęło trochę iskrzyć, zwarcie Pitera - Kłopotek pokazało, że w koalicji nie jest aż tak różowo, a przepychanki wokół KRUS-u i nepotystycznych ciągot czy niejasności związane z około-aneksową aktywnością marszałka Komorowskiego dały dysydentom całkiem miły oręż do ręki. Zamiast ze swadą okładać nim rządzących, opozycja będzie teraz musiała tłumaczyć się ze śmiesznych usprawiedliwień i tego co robiła 11 lipca w trakcie głosowań. Nawiasem mówiąc, cała ta historia nieobecności, w ciekawy sposób pokazuje, co posłowie uznają, za wystarczające wytłumaczenie tego, że nie stawili się w miejscu pracy. Wyobraźcie sobie Państwo, że w dobie rozbuchanego kapitalizmu, nie przychodzicie na przepisową 7.30 czy 8 do roboty, a potem tłumaczycie szefowi "nie było mnie bo - musiałem opiekować się dzieckiem (choć nie mam zwolnienia lekarskiego) - spotkały mnie niemożliwe do przewidzenia przeszkody - byłem chory (też nie mam zwolnienia) - pojechałem na pogrzeb sąsiada". Obawiam się, że po takim dictum przeciętny szef najpierw umarłby ze śmiechu, a potem zapytał, czy na pewno chcemy dalej pracować w jego instytucji. Pewnie podobny los spotkałby i kogoś takiego kto, jak Tadeusz Cymański, napisał uczciwie, że opuścił salę, bo postanowił zaprotestować i powalczyć o standardy demokracji, ale jemu - choć też pełnemu smutku po stracie 300 złotych - należy się, mówiąc językiem młodzieżowym, pełen szacun.