Na popowodziowe odszkodowania można spojrzeć na dwa sposoby. Pierwszy to taki - każdy z nas płaci podatki, w zamian oczekuje, że państwo będzie go chronić. Także przed powodzią. Jeśli państwo nie dało sobie rady - bo zbudowało za niskie czy za słabe wały, a na domiar złego wydało zgodę, byśmy zbudowali dom na terenie, który został zalany i za ten dom też brał podatki - to możemy oczekiwać, że w momencie powodzi sięgnie do kieszeni i zapłaci nam odszkodowanie za to, że nie potrafiło nas uchronić przed wodą. Ale można powiedzieć też, że tak jak państwo nie jest w stanie uchronić obywatela przed napadem, okradzeniem, trąbą powietrzną czy wypadkiem samochodowym, tak nie może zatrzymać też opadów deszczu i zapobiec powodzi. I - skoro nie wypłaca nam odszkodowania za wszystkie inne ponure przypadki losu, tak nie może też brać na siebie odpowiedzialności za zalanie domu, bo - że powtórzę za jednym premierem - powodzie to jeszcze jeden dowód na to, że trzeba się ubezpieczać. Walka ze zniszczeniami powodziowymi pożre mnóstwo budżetowych pieniędzy. Wały, drogi, mosty trzeba będzie naprawiać i odbudowywać za publiczne pieniądze. Czy w tej sytuacji szef rządu powinien ze swobodą premiera Norwegii (równowartość 500 miliardów złotych nadwyżki budżetowej!) mówić że "państwo pomoże wszystkim"? Rozumiem doraźną pomoc dla tych, którzy zostali nadzy i bosi, bez dachu nad głową i oszczędności, i długoterminową, i poważniejszą dla tych, którym powódź kompletnie zniszczyła domy, nie mają gdzie mieszkać i nie mają się za co odbudować, ale powiedzenie "każdemu damy po 6 tysięcy, trochę zalanym - 20, a tym którzy ucierpieli bardziej - 100" przypomina mi raczej zachowania złotej rybki niż kogoś, kto stoi na czele kraju borykającego się z deficytem budżetowym i oszczędzającego na wszystkim, co tylko można. Zwłaszcza, że te dwadzieścia może dostać każdy, kto powie, że go zalało i oświadczy, że musiał położyć nową podłogę czy odmalować dom. I nie ważne, czy mówi prawdę, czy nie i czy ma na koncie złotówkę czy milion. Należy mu się i już. Nie chcę podważać tu niczyjej uczciwości. Ostatnie, na co miałbym ochotę, to nalepianie tym, którzy i tak mają mnóstwo trosk, łatki pazernych oszustów, ale nie raz i nie dwa słyszeliśmy, jak łatwo wydawane są takie łatwo otrzymane od państwa pieniądze i jakie podejrzenia dotykają przy tym tych, którzy te pieniądze dostali. Wiem oczywiście, że uruchamianie potężnej machiny biurokratycznej dla wypłacania pomocy rządowej ma swoje minusy, ale wydaje mi się, że dobrze by było, żeby ktoś, choćby wyrywkowo, odwiedził jednak tych, którzy proszą o pomoc i sprawdził czy jest ona zasadna, choćby po to, by tym, którzy naprawdę jej potrzebują, móc pomóc bardziej. Urawniłowka to nie jest rozwiązanie idealne, już na pewno niweczy próby przekonywania ludzi, że jednak warto się ubezpieczać. Zwłaszcza kiedy ma się dom nad rzeką... Konrad Piasecki Powódź w Polsce - raport specjalny Sprawdź prognozę dla swojego regionu