Pamiętam, kiedy robiłem z nim pierwszy wywiad. Świeżo upieczony członek komisji Rywinowej był w studiu telewizyjnym spięty i stremowany. Dał się złapać na jakimś prostym pytaniu i bardzo to przeżył. To było ponad sześć lat temu. Od tego czasu Zbigniew Ziobro wyrósł na pierwszoplanowego polityka PiS. Minister sprawiedliwości cieszy się zaufaniem obu najważniejszych braci w kraju. Przegląd resortów wywoływał - w jego przypadku - ochy i achy zarówno premiera, jak i Wielkiego Przeglądacza - Przemysława Gosiewskiego. Jego ludzie obsadzają ważne stanowiska. To właśnie Ziobro namaścił szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Kiedy wchodził w konflikt z Trzecim Bliźniakiem - Ludwikiem Dornem - nikt nie wróżył mu powodzenia. Ale wygrał, a na domiar szczęścia jego podwładny wszedł na fotel opuszczony przez antagonistę. Sukces za sukcesem. Nieprzypadkowe... Zbigniew Ziobro - choć nikt dziś nie powie tego głośno - jest powszechnie typowany na głównego kandydata do sukcesji po Kaczyńskich. "Nasz delfin", "następca tronu" - takimi przydomkami nie bez zazdrości obdarza się go po cichu w pisowskich gabinetach. I snuje przypuszczenia na temat przygotowywanych scenariuszy . Wedle jednych - Ziobro, jeszcze w tej kadencji, zostanie premierem. Ma otrzaskać się z rządzeniem, pokazać w roli już nie "młodego zdolnego", a "doświadczonego mądrego", zdobyć jeszcze trochę punktów. Wedle innych, już w tej chwili Jarosław Kaczyński wie, że prezydentura jego brata zakończyć się musi nie po 10, a 5 latach. Wie też, że on sam nie ma szansy na schedę po bliźniaku, szykuje więc Ziobrę na tego, który w 2010 będzie walczył o prezydenturę. Nie twierdzę, że realizacja tych scenariuszy jest pewna jak amen w pacierzu. Ba, nie wiem nawet, na ile są prawdziwe. Jedno wszakże wydaje się pewne. Pozycja Zbigniewa Ziobro jest dziś w PiS pozycją "pierwszego po bogach". Nie ma tam w tej chwili innego polityka, z którym wiązano by aż takie nadzieje i plany. Ziobro ma świetny wizerunek i doskonałą działkę, która przysparza mu okazji do punktowania. W roli szczerego, może nieco fanatycznego, ale twardego i bezwzględnego szeryfa sprawdza się - jak pokazują sondaże - doskonale. W dodatku jest absolutnie lojalny i nikt nie obawia się, że może zacząć wierzgać niczym Marcinkiewicz. W tej sytuacji PiS-owskich fachmanów od politycznego PR-u martwi już tylko jedno - że Ziobro nie dochował się jeszcze żony i gromadki dziateczek. To - przy walce o prezydenturę - może być problem. Ale na jego rozwiązanie minister sprawiedliwości ma cztery lata. A przez ten czas można wiele "w tym temacie" dokonać. Konrad Piasecki, RMF FM k.piasecki@rmf.fm