Mercedesa nie mam i mieć pewnie nie będę, własnej teściowej życzę jak najlepiej, ale podobne do wyżej opisanych odczucia targają mną, gdy patrzę na to, co zrobili krakowscy parlamentarzyści Platformy. Bo z jednej strony można piać nad nimi z zachwytu i wychwalać - rzadki ostatnio w naszej politycznej rzeczywistości - ponadpartyjny gest, ale z drugiej - patrząc na przedwyborczy krajobraz i dzieje wyścigu do krakowskiego magistratu - ubolewać nad mieszaniną politycznego hucpiarstwa z amnezją. W połowie września temperatura walki o prezydencki fotel na pozór spokojnego i konserwatywnego c.k. Krakowa była bliska wrzenia. W powietrzu wisiały mocne podejrzenia i hiperpoważne zarzuty. Platforma do spółki z lewicą oskarżały pp. i o wykorzystywanie policji i prokuratury do walki z krakowskimi przeciwnikami kandydata PiS-u, ministrowie odgryzali się ironicznymi uwagami na temat uczciwości kandydatów i ich taktyki "chodzenia w zaparte". Za kulisami tej walki oba ugrupowania niedoszłego POPiS-u szukały coraz bardziej nerwowo kandydata na prezydenta... Potem było już dużo spokojniej. Kampania nie dostarczyła sensacji. Same wybory też nie. Pierwszą turę wygrał - tradycyjnie dla prawicowego Krakowa - człowiek lewicy, a kandydat Platformy - też zgodnie z tradycją krakowską - przepadł, kandydat PiS-u zaś przeczołgał się do drugiej tury. I wtedy emocje znów odżyły. Do tego stopnia, że krakowskie perturbacje przesłoniły nawet coś, co media z lubością nazywają "bitwą warszawską". Zobacz galerię zdjęć "Rokita kontra Tusk" Deklaracja kilku posłów i senatorów Platformy o poparciu dla kandydata PiS-u spadła na partyjnych liderów (oczywiście oprócz Rokity) jak grom z jasnego nieba. W sobotę biedacy przecierali oczy i uszy ze zdumienia. A w poniedziałek zaryczeli. Jak na standardy wewnątrzplatformijnego żywota to był ryk lwa. kąsał mocno i dotkliwie. I nie powiem, by jego wściekłość była niezrozumiała, bo jeśli od kilku miesięcy nie robi nic innego tylko dystansuje się od PiS-u, jeśli stara się udowodnić, że od partii Kaczyńskich różni ją właściwie wszystko i że to te dwie partie wyznaczają bieguny poważnego życia politycznego w Polsce, to gest Rokity et consortes był gestem tyleż odważnym, co - strategicznie - mało zrozumiałym. Zwłaszcza, że wykonał go człowiek, który był niedawno dla obu Braci symbolem zła wszelakiego, ucieleśnieniem całej nieprawości III RP, którą sublimowała i symbolizowała zawartość szafy Lesiaka. No tak, ale na całą tę sprawę można spojrzeć zupełnie inaczej. Oto Rokita wykonuje piękny gest. Nie zważa na partyjne podziały. Szczytne POPiS-owe idee są mu wciąż bliskie. Nie zważa na takie drobnostki jak przedwyborcza taktyka i partyjna strategia. To on sam (z małym wsparciem wiernych rycerzy) staje naprzeciwko rozpędzonej partyjnej lokomotywy. Dostaje naganę, ale okazuje się moralnym zwycięzcą... Lubię ponadpartyjne gesty. Lubię ludzi, którzy potrafią iść pod prąd. O kandydatach na prezydenta Krakowa zbyt mało wiem, by któremukolwiek z nich kibicować. Uważam jednak, że jeśli ma się ochotę na pokazanie niezależności myślenia i to tuż przed wyborami, to warto o tym uprzedzić partyjnych towarzyszy. Polityka to gra zespołowa. Stawianie własnych kolegów w idiotycznej sytuacji, gdy jednego dnia niedwuznacznie sugerują, że Platforma jest za Majchrowskim, a następnego dnia dowiadują się z mediów, że ten pogląd był odosobniony, to zachowanie co najmniej dziwaczne. I zasługujące na mocną partyjną burę. Czy w zachowaniu Rokity jest jakieś drugie i trzecie dno? Drugie pewnie tak. Gest JMR miał przypomnieć Tuskowi, że "premier z Krakowa" nie zamierza we wszystkim przyklaskiwać liberalnej frakcji Platformy i że nie tylko partyjne gry są dlań ważne. Ale na tym doszukiwania się tych den bym skończył. Rokita idący do PiS-u? Wolne żarty? Myślący o przeformatowaniu koalicji rządzącej? A komu to dziś potrzebne? Nic z tego nie będzie. Kurz opadnie, karawana pójdzie dalej, wrzawa w Platformie się uciszy. Tyle że Rokita długo jeszcze będzie musiał słuchać uszczypliwości Giertycha i jego - zadawanych z niewinnym uśmiechem - pytań: "To kiedy wreszcie zostanie Pan szefem klubu Platformy?" Konrad Piasecki, RMF FM k.piasecki@rmf.fm