-Będą wybory? -Będą -Kiedy? -Moim zdaniem 21 października. Taki dialogów na sejmowych korytarzach przeprowadziłem już kilkadziesiąt. Nawet założyłem się o butelkę dobrego wina z niegdysiejszą redakcyjną, a dziś konkurencyjną koleżanką, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Choć i ja przyznam po cichu, że trochę w tym "wishful thinking", że i ja absolutnej pewności nie mam. Bo tez i ciężko ją mieć w sytuacji, gdy główni gracze politycznego rynku są emocjonalnie niestabilni, nie wiedzą kto i w co gra, a perspektywa wyborów zmusza ich do rewolucyjnej zapalczywości i politycznych demonstracji. PiS chce wyborów - bo tylko one uchronią go przed smętnymi sejmowymi scenami tracenia kolejnych przyczółków. Partia Braci jest dziś w sytuacji mieszkańca domu o przeciekającym dachu. Najmniejszy deszcz zmusza go do biegania z wiadrem i podtykania go w coraz to nowe miejsca, a efekty tej zapobiegliwości są mizerne. Na głowę leją się Kaczmarek i jego rewelacje, byli koalicjanci zdradzający tajniki rządzenia z PiSem, perspektywy powoływania komisji śledczych, nerwowe wypowiedzi dowodzące, że nie wszyscy prawi i sprawiedliwi są bardzo prawdomówni, wnioski o odwołanie marszałka, ministrów i szefów komisji (co już powoli staje się nie perspektywą a faktem). Pis biega, uszczelnia co może, ale podłoga i tak powoli nasiąka wodą. Z perspektywy opozycji te nerwowe zabiegi rządzących są - owszem - miłym widokiem. Po miesiącach bezradności, dziś Platformersi i SLDowcy mogą sycić się miłym poczuciem "teraz was wytarzamy". Pytanie tylko jak długo "taplać" PiS w bajorach kolejnych upokorzeń i porażek. Zwłaszcza, ze na razie nie są one szczególnie spektakularne, a na naprawdę mocne ciosy w postaci komisji śledczych trzeba by czekać miesiącami. Marszałek - "Pokrywka", trzymając w szufladach wnioski, może czekać, czekać, czekać, najdalej pół roku - czyli do okolic listopada (w przypadku komisji ds. Barbary Blidy), albo stycznia (komisja ds. CBA). Mógłbym ja sobie patrzeć na to wszystko wzrokiem cynika, co to już niejedno w sejmie widział. Mógłbym chłodno obserwować nieprzemakalność Dorna, dostrzegać determinacje "twardej" opozycji i hamletyzowanie coraz mniej twardej Platformy. Ot, patrzeć na to wszystko niczym na spektakl mniej i bardziej kunsztownych zagrań obu stron. I mieć to wszystko gdzieś. Ale kiedy tak myślę (że mógłbym), to przypominam sobie stary dialog w którym na pytanie "czy można budować komunizm w jednym kraju - padała odpowiedź "można, ale kraju szkoda". Teraz szkoda i kraju i czasu. "Tarzanie" PiSu mogłoby oczywiście przynieść wyjaśnienie kilku zagadek ostatniego dwulecia, ale czy warto teraz przez rok żyć z rządem bez poparcia i parlamentem bez żadnej innej niż anty-PiSowska większości" W powołanie gabinetu "wszyscy przeciwko PiS" nie wierzę, w dogadanie się Platformy z PiSem w tym sejmie też nie, zamiast walk, utarczek i przepychanek wolałbym doczekać się szybkich wyborów. I liczyć na to, że może one przyniosą jakiś przełom.