Wieczorem Aleksander Smolar w TVN24 podchwycił tę retorykę, długo uzasadniając, dlaczego działania PiS-u w sprawie katastrofy smoleńskiej można nazwać "pełzającym rokoszem". Szef Fundacji Batorego posunął się nawet do oceny, że w atmosferze wytworzonej przez PiS możliwa jest wręcz próba zamachu na premiera lub na prezydenta. Nie jestem zwolennikiem dyskursu smoleńskiego uprawianego przez Jarosława Kaczyńskiego, ale nie analizowałbym tego dyskursu w kategoriach "puczu trwającego w Rzeczypospolitej", ani "pełzającego rokoszu". Dyskurs Kaczyńskiego jest nieuprawniony o tyle, że niebezpiecznie zaciera granicę pomiędzy "nie wiemy do końca, co się stało w Smoleńsku", a "wiemy, że to był spisek Ruskich i Tuska". Istotnie, wielu elementów tej układanki ciągle nie znamy, częściowo nie znamy ich z powodu zaniedbań polskiego rządu po katastrofie, a to, co wiemy, w części sprowadza się do zaniedbań polskiego rządu przed katastrofą. W tym sensie dążenie do odkrycia prawdy o Smoleńsku zawiera pewien ładunek polityczny, jest oskarżeniem rządu - i to jest nie do uniknięcia. Ale czym innym jest oskarżanie rządu o zaniedbania, a nawet o to, że rozdzielając wizyty premiera i prezydenta dał się wmanewrować Putinowi w intrygę przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, czym innym zaś oskarżanie go o spisek przeciwko głowie własnego państwa. Nie podoba mi się to, bo przy wszystkich nieudolnościach i pustocie polityki tego rządu (z czego jednak wyłączam próby reform podjęte w tej kadencji), nie mam poczucia, że żyję w kraju okupowanym przez obce potencje. A taki jest prosty wniosek z wieców Kaczyńskiego, ich uczestnicy bezbłędnie to wyczuwają, kiedy spontanicznie śpiewają "Ojczyznę wolną racz na wrócić, Panie!" Ale z faktu, że tego nie akceptuję, nie wyciągam wniosku, że to jest pucz, niechby i pełzający. Bo jeśli pucz, to nielegalność, a jak nielegalność, to trzeba takiej działalności po prostu zabronić. Są tacy po anty-PiS-owskiej stronie tej wojny, którzy kwalifikują (zresztą jeszcze przed katastrofą smoleńską) PiS jako partię antysystemową, kwestionującą legalny ład demokratyczny Polski. Z tego słynie np. Waldemar Kuczyński, myślę, że z takim stanowiskiem zgodziłaby się Janina Paradowska. Jeśli martwią mnie wczorajsze wypowiedzi Mazowieckiego i Smolara, to także dlatego, że w ten sposób zbliżają się oni do ekstremistów w swoim obozie politycznym. Cenię ich obu, dlatego żałuję, że ich poniosło. Roman Graczyk