Ówczesne badania wykazywały, że społeczeństwo amerykańskie większą życzliwością darzy ruchy pokojowe, na radykalne poczynania reagując niechęcią. Ostatecznie to właśnie wytrwałe i uparte działania aktywistów skupionych wokół M.L. Kinga doprowadziły do przezwyciężenia - choć nadal nie wszystkich - uprzedzeń rasowych i praktyk dyskryminacyjnych wobec czarnoskórych obywateli. W latach 70. i 80., a zwłaszcza w stanie wojennym, ścierały się w polskiej opozycji dwie koncepcje przeciwstawiania się komunistycznemu reżimowi. Najpierw Komitet Obrony Robotników, a potem "Solidarność" pod przywództwem Lecha Wałęsy, propagowały opór bez przemocy, który ostatecznie doprowadził do wynegocjowania z przedstawicielami reżimu zmiany prowadzącej do ustanowienia systemu demokratycznego (choć wcześniej propaganda reżimowa wyzywała wszystkich opozycjonistów od chuliganów i bandytów). Ale byli też wśród antykomunistów radykałowie, zgrupowani zwłaszcza w organizacji nazywającej się wymownie Solidarność Walcząca, kierowanej przez Kornela Morawieckiego i dopuszczającej metody radykalne. To "Solidarność" Wałęsy okazała się skuteczniejsza, z czym w rodzinie Morawieckich się nie pogodzono do dzisiaj i syn Kornela nadal walczy - z postkomunistami, kastą sędziowską, liberalizmem, III RP, Komisją Europejską, LGBT i czym tam jeszcze. W środowiskach LGBT też jest rozbieżność co do metod działania i sposobów uzyskiwania praw dla tej grupy obywateli. Radykałowie postępują zgodnie z maksymalistyczną zasadą "wszystko albo nic" i walczą nie tylko z homofobiczną i dyskryminującą ich władzą, lecz także z nie dość radykalną opozycją. W tej optyce liberałowie z Koalicji Obywatelskiej są postrzegani jako wrogowie, bo mają wątpliwości co do niektórych postulatów środowisk LGBT. Personifikując: Rafał Trzaskowski jest wrogiem tak jak Zbigniew Ziobro. Taka taktyka oczywiście nie może się okazać skuteczna, bowiem za przeciwników uważa przedstawicieli i zwolenników najsilniejszej partii opozycyjnej, a więc wątpliwe, by wśród nich znalazła wielu sojuszników. To i tak zaskakujące, że jednak jakichś znalazła. Ostatecznie, w konfrontacji z bezwzględnym w działaniu obozem władzy, a gardząc potencjalnymi sprzymierzeńcami w oporze przeciw niemu, radykałowie zmniejszają szanse na zyskanie szerokiego poparcia i urzeczywistnienia swoich celów. Radykałowie i ekstremiści kompromitują bowiem zwykle ideę i sprawę, której deklaratywnie bronią, a więc w ten sposób szkodzą jej. PiS jest nieszczęściem konserwatyzmu, Korwin-Mikke nieszczęściem liberalizmu, Zandberg i partia Razem nieszczęściem lewicy, taliban i Hezbollah nieszczęściem islamu, Rydzyk i Ordo Iuris nieszczęściem katolicyzmu... Radykałowie w środowiskach LGBT powinni te przykłady traktować jako przestrogi, a nie wzory do naśladowania.