Wyliczać możemy długo. Noc Listopadowa. Podchorążowie biegnący po Warszawie, szukający generała, który stanąłby na czele powstania. Rozpacz? W końcu powstanie wybuchło... Powstanie Styczniowe to branka. Rewolucja 1905 roku... O! Bardzo to ciekawe - Organizacja Bojowa PPS walczy nie tylko z carską policją, ale i z endeckimi bojówkami. 6 tys. bojowców, 2,5 tys. akcji... To robi wrażenie. OB PPS kieruje trzydziestoparoletni Józef Piłsudski, ale jego cyngle mają po dwadzieścia parę lat - chociażby Tomasz Arciszewski, Walery Sławek, Aleksander Prystor, Kazimierz Pużak, Józef Montwiłł-Mirecki, Wanda Krahelska... No i dziewiętnastoletni Stefan Okrzeja. To ważne, bo niespełna dziesięć lat później Piłsudski będzie już komendantem Legionów i będzie politykiem pełną gębą. A pod jego skrzydłami wyrastać będą kolejni dwudziestolatkowie. My, Pierwsza Brygada... To jest fenomen godny wielkiej pracy socjologicznej - jak natchnieni ideą niepodległej Polski młodzi chłopcy zaciągają się do Legionów, potem przeżywają swój czas walki, do Pokoju Ryskiego, potem czas goryczy, by w maju 1926 roku, już jako dojrzali mężczyźni, przejąć władzę. I potem, mając tę władzę, niespodziewanie się przetracić. Zgnuśnieć. Czego symbolem zostały okrzyki "nie oddamy nawet guzika" i szosa zaleszczycka... Ale pojawia się szybko kolejne pokolenie młodych - rozstrzelane w Powstaniu Warszawskim. Potem znów kolejne, ZMP, porwane ideą wielkiej rewolucji, sprawiedliwości, awansu społecznego. Przeprowadzki z wiosek do miast. A rok 1956, czas destalinizacji? Owszem, Gomułka (rocznik 1905) miał swoje lata. Ale nie byłoby tamtego Października bez młodych. Szef warszawskiej organizacji PZPR Stanisław Kuziński (były powstaniec warszawski) miał 33 lata, Lechosław Goździk, przywódca robotników Żerania, miał lat 25. Zrywy czasów Polski Ludowej to w ogóle dzieła młodzieży. Marzec 1968 rozpoczął się na Uniwersytecie Warszawskim, Grudzień 1970 - widzimy młodych robotników. A rok 1980? Bogdan Borusewicz miał 31 lat, Lech Kaczyński - tyle samo, Bogdan Lis - 28, Zbigniew Bujak i Władysław Frasyniuk - po 26, Józef Pinior - 25... Goździk, Bujak, Frasyniuk - to byli młodzi robotnicy, którzy stawali naprzeciw załogi, setek ludzi, przemawiali, i ich słuchano. Dziś to jest nawet nie do wyobrażenia... Jeszcze trochę młodych zobaczyliśmy w roku 1989, choć raczej w roli sztabowej, wspomagających starszych liderów. I koniec. Patrzę dziś na polską politykę, ona po prostu się starzeje, jej ton nadają emeryci. Kaczyński ma lat 67, Macierewicz - 68. A ulubieniec młodzieży, Janusz Korwin-Mikke - 74. Szukam młodych. Jest w polskiej polityce kategoria "młody-zdolny", albo "młody-obiecujący". Za takich byli uznawani Michał Kamiński, Adam Bielan czy Jacek Kurski. Dziś są w sile wieku, i widzimy, co wybrali. Adam Hofman, przedstawiciel kolejnej grupy PiS-owskiej młodzieży, pogrzebał swe szanse w Madrycie. A teraz symbolem młodej fali jest już chyba tylko Bartłomiej Misiewicz, teczkowy Antoniego Macierewicza, chłopiec o miłej, mało groźnej aparycji. Którego z kolei przytopiła przygoda z Polską Grupą Zbrojeniową. Można więc odnieść wrażenie, że III RP dokonała na młodych Polakach jakiejś gigantycznej kastracji, pozbawiając ich może nie ambicji, ale już na pewno mocy twórczych, nonkonformizmu. Owszem, wepchnąć się na jakieś państwowe, dobrze płatne stanowisko - to chętnie. Ale co dalej? Oni cieszą się resztkami z pańskiego stołu, choć ich poprzednicy brali cały stół... Ha! Nie zauważam w młodym, tym potencjalnie buntowniczym pokoleniu większego fermentu. Zanim "Solidarność" eksplodowała, mieliśmy czas podmywania ustroju poprzez podziemne wydawnictwa i Wolną Europę. Studencki protest 1968 roku poprzedził czas ruchów samokształceniowych. Pokolenie Powstania Warszawskiego było rozczytane w literaturze romantycznej, pokolenie ZMP - w najprostszych interpretacjach marksizmu. A jakiż dziś mamy ferment? Że Facebook zamknął strony Marszu Niepodległości? A cóż to były za strony? Prawicowcy nie wychodzą poza proste slogany. Zresztą, młodzi lewicowcy również drepczą w miejscu. Nie mam zamiaru nikomu nic podpowiadać, to niepotrzebne i nikt na to nie czeka, ale odnoszę wrażenie, że obecne pokolenie młodzieży nie dokonało politycznej samoidentyfikacji, ono jest pogodzone z III RP. I tak jak Kamiński, Hofman czy Misiewicz najchętniej wtopiłoby się w nią, a nie próbowało czegoś nowego. Bo cóż wykrzykują ci podobno najbardziej aktywni, najbardziej ideowi, czyli narodowcy? Przebierają się w stare szaty. Wspominają żołnierzy wyklętych, "Solidarność", Kościół, pomstują na PRL, Wałęsę i Michnika... Wciąż są epigonami, nie mają nic własnego, powtarzają to, co sufluje Kaczyński. Więc i taki los ich czeka. Jak wiernego psa, któremu - gdy dobrze szczeka - rzuca się w nagrodę kawałek kości do ogryzienia. Robert Walenciak