Podobnych doznań semantycznych dostarczyła mi sobotnia manifestacja, ta w Warszawie. Ona przedstawiała się, że jest w "obronie Telewizji Trwam", i że - jak usłyszałem - ktoś chce, żeby katolicy nie mieli swojej stacji. Więc może najpierw o tej "obronie": Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przyznała Telewizji Trwam miejsca na pierwszym multipleksie. Powód był banalny - TT nie przedstawiła koniecznych dokumentów finansowych, więc jej wniosek został odrzucony. Koniec. Kropka. A teraz dwa proste pytania. Czy podczas sobotniej demonstracji ktoś odnosił się do tego, że stacja przedstawiła niekompletny wniosek? O tym była cisza, wołano, że to spisek i walka z katolikami. A czy ktoś mówił, czy zmieni się sytuacja stacji, gdy nie dostanie się na pierwszy multipleks? O tym też była cisza - i to mnie nie dziwi, bowiem sytuacja stacji się nie zmieni - będzie dostępna, tak jak obecnie, przez satelitę i w kablówkach. W ten sposób dociera do około 29 proc. Polaków. Tę sytuację zmieniłoby dopiero miejsce na multipleksie - byłby to prezent, którego Krajowa Rada księdzu Rydzykowi nie dała. I stąd ten krzyk Więc chylę czoła przed księdzem dyrektorem. To jest mistrzostwo świata, kiedy żąda się prezentu, a gdy się go nie dostaje, woła się o swojej krzywdzie, tak jakby zostało się okradzionym. I jeszcze w tej sprawie organizuje się manifestację, którą wszyscy pokazują. Specjaliści od PR wykrzyknęliby: "Cóż za wspaniały event! Ileż to minut opowiadania w najlepszym czasie antenowym!". A propos czasu antenowego, zerknąłem na nie tak dawno publikowane dane dotyczące oglądalności stacji: otóż według danych firmy badawczej Nielsen Audience Measurement, Telewizję Trwam ogląda średnio 6 tys. widzów. Najbardziej popularną audycją TV Trwam jest Apel Jasnogórski, który gromadzi 39 tys. widzów, a program dla dzieci - 8,6 tys. oglądających. Z tych prostych danych wynika, że protestuje w "obronie" TV Trwam więcej ludzi niż ją ogląda. I wynika jeszcze jedno: że nie jest to sztandarowe medium polskich katolików. Bo ludzi wierzących w Polsce jest, lekko licząc, 80 proc. , czyli dwadzieścia parę milionów. Co trzecia osoba z tej grupy może oglądać Telewizję Trwam, to dla niej ten katolicki głos. No i jakoś pozostaje to bez echa... Katolicy nie chcą oglądać katolików? Jarosław Kaczyński, jak zawsze przekonująco to wytłumaczył. Otóż przemawiając w sobotę stwierdził, że w obronie Telewizji Trwam występują katolicy PRAWDZIWI , a nie ci "koniunkturalni" (tak to określił). Byli "prawdziwi Polacy", mogą być i "prawdziwi katolicy"... Dane o oglądalności TV Trwam prowokują kolejne pytania. Otóż, jeżeli stację ogląda średnio 6 tys. widzów, to dlaczego taka awantura? To wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, gdy mówimy Telewizja Trwam, myślimy Radio Maryja. Jeżeli ksiądz Rydzyk słabo sobie daje radę z telewizją, to z radiem - wprost przeciwnie. To jest siła, którą on mobilizuje, bo demonstrują nie widzowie, tylko słuchacze. Po drugie, i Jarosławowi Kaczyńskiemu, i Zbigniewowi Ziobrze zależy bardzo, żeby u księdza dyrektora dobrze się zapisać, więc lobbują w jego sprawach jak potrafią najlepiej. I opowiadają, że TV Trwam jest gwarancją wolności mediów, gwarancją demokracji, pluralizmu i tak dalej... Sorry, ale trudno brać te deklaracje poważnie - w dzisiejszej Polsce, przy tej mnogości stacji radiowych i telewizyjnych, portali internetowych, możliwości komunikowania się w sieci, teza, że jak TV Trwam nie będzie na multipleksie, to naród czegoś istotnego się nie dowie, jest nie do utrzymania. Owszem, w tych wszystkich pretensjach słyszymy tezę, że media głównego nurtu, mainstreamowe, są zdominowane przez sympatyków PO, którzy ogłupiają naród. Że lemingi łykają ich każdy propagandowy trik, wierząc, że ci od PiS-u to oszołomy. I dopiero odebranie Platformie mediów, oddanie ich "prawdziwym dziennikarzom" zdarłoby maskę z oczu Polaków, i pokochaliby PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że to jest prostacka teza, bardzo radziecka zresztą. To w ZSRR wymyślono termin "inżynierowie dusz", przeciwstawiając socjalistyczną propagandę propagandzie burżuazyjnej. Co tu się rozwodzić - efekt to przyniosło niezły, miliony Rosjan kochało socjalistyczną ojczyznę. Ale skończyło się marnie... Tylko, że to wszystko działo się w warunkach totalnej propagandy, w dzisiejszej Polsce nierealnej. Był zresztą w naszym kraju okres, kiedy PiS kontrolował większość mediów, z publicznymi na czele. I co? To teraz stacja mająca średnią oglądalność 6 tysięcy mogłaby układ sił zmienić? Raczej widzę więc w manifestacji zamiar Jarosława Kaczyńskiego, by podtrzymywać wśród wyborców PiS "rewolucyjny żar". Po rocznicy 10 kwietnia, po rocznicy pogrzebu Lecha Kaczyńskiego, przyszła pora na marsz "w obronie". A za niedługo przyjdą następne okazje. 3 maja, 4 czerwca, 15 sierpnia, 30 sierpnia, 1 września, 17 września i tak dalej... Kalendarz polskiego patrioty jest wypełniony rocznicami - zdrad przeważnie - więc powodów, by demonstrować i wykrzykiwać pod adresem Tuska i Komorowskiego różne rzeczy, nie zabraknie. Będzie to widowiskowe, kolorowe, media (te mainstreamowe, reżimowe) dokładnie to wszystko pokażą, grzać będą atmosferę. Bo Jarosław Kaczyński znakomicie sobie z nimi radzi. I choć narzeka, że go nie lubią, to przecież jest najprawdziwszym celebrytą, i bardzo sprawnie w ich świecie się porusza. Robert Walenciak Koncesja dla Telewizji Trwam