Każdy kibic i nie-kibic wie, że w eliminacjach do Ligi Mistrzów Legia wygrała dwa razy z zespołem Celtic Glasgow: 4-1 i 2-0, ale ponieważ w ostatnich trzech minutach wybiegł na boisko piłkarz do gry nieuprawniony, Szkotom przyznano walkower. Uczyniła to UEFA. Pomyłka niezamierzona, bez wpływu na mecz, zmieniła jego wynik. I teraz zaczyna się wszystko to, co ciekawe. Bo jak zareagował Celtic? Najpierw właściciele Legii zwrócili się do klubu z apelem o fair play, o honorowe zachowanie, czyli de facto o to, by nie przyjmował prezentu od UEFA. Ale Szkoci schowali głowy w piasek, nie odbierali telefonów, udali że ich nie ma. Potem usłyszeliśmy nieoficjalne komentarze. I na Wyspach, i w Polsce. One brzmiały mniej więcej tak: Legia sama sobie winna, popełniła kompromitujący błąd, Celtic wykorzystał okazję, więc o co chodzi? Po co mówić o honorze? Przepraszam, ale to jest chore tłumaczenie. Bo o jakiej okazji mowa? Przecież to wygląda tak - dwóch dżentelmenów rozmawia z sobą, w pewnym momencie jeden się schyla i z kieszeni wypada mu portfel. Ten drugi ten portfel podnosi i wkłada do swojej kieszeni jak gdyby nigdy nic. Pierwszy dżentelmen, można powiedzieć, sam jest sobie winien, bo nie zapiął kieszeni. Gdyby jej pilnował, nic by mu nie wypadło, więc o co mu chodzi? A ten drugi? No cóż, jak można mieć do niego pretensję? Przecież wykorzystał tylko sytuację! Podniósł portfel z ziemi. On tam leżał, prawie niczyj. Chyba każdy zrobiłby tak na jego miejscu... Ze smutkiem myślę, że ten sposób rozumienia świata stał się powszechny, że prawie nikogo nie gorszy. Że wygrywa mentalność złodzieja, który - gdy kradnie - to tłumaczy, że nie robi nic złego tylko wykorzystuje sytuację, bo trafił na frajera. To pozwolę sobie krzyknąć: to droga donikąd! Fair play to fundament życia nie tylko sportowego, ale społecznego. Zakłada zaufanie, wzajemną uczciwość, szacunek. W zakładzie pracy, w sklepie, w polityce... Także prawo nie może być po to, by na kogoś znaleźć haka... Spójrzcie na statystyki, kraje uczciwe rozwijają się szybciej i lepiej w nich się żyje. Nawiasem mówiąc, podobny przypadek zdarzył się chwilę po tym, na mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce. Tam zdyskwalifikowano biegacza, który na ostatnich metrach, wiedząc że wygra, zdjął koszulkę i radośnie nią machał. Do cholery! To jest powód? Żeby zabrać człowiekowi złoty medal? To po co taki sport, w którym ważniejsi są sędziowie z brzuszkami niż ci, którzy startują? Cieszył się przy tym Polak, bo dzięki temu dostał medal srebrny, a nie brązowy. Fajnie, moje gratulacje, ale wiedz chłopie, że byłeś trzeci... Druga refleksja dotyczy naszego kraju. Tu nad wyraz często prezentowana była taka wersja: Legia totalnie skompromitowała się, gdyż nie dopilnowała formalności. UEFA nie miała wyjścia, ukarała za to walkowerem, takie ma prawo, a dura lex sed lex. Więc Legia kompromituje się po raz wtóry, bo skamle i płacze, jaka to jest pokrzywdzona, a poza tym walczy z UEFA, a z tą organizacją jeszcze nikt nie wygrał, więc po co się szamotać? Proszę, jaka pochwała skromności i socjalistycznej samokrytyki! Oczywiście, Legia dała ciała. W tym klubie popełniono kardynalny błąd. Ale błędy się zdarzają! Jak pokazali dziennikarze sportowi, praktycznie co sezon jakiś klub (czasami całkiem niezły) przeżywa podobne wpadki. Więc zanim ktoś zacznie równać wszystko z ziemią, proponuję wziąć okład z lodu na głowę. Podobnie brzmią zarzuty, że Legia żali się i płacze. Sorry, ja odnoszę wrażenie, że raczej twardo walczy o swoje. I to mi się podoba. Podoba mi się, że jest organizacja, która otwarcie mówi, że racja stoi po jej stronie, że nie zniechęca się, tylko do końca wykorzystuje dane jej możliwości. To ględzenie, że polski klub powinien skłonić głowę przed UEFA, to w gruncie rzeczy pochwała jełopowatości, przekonania, że jest się gorszym, że nie warto, że po co. Jestem jak najdalszy od pustej napinki, ale uważam, że dopóki Polacy nie skończą z mentalnością outsiderów, dopóty nimi będą. Wszystko siedzi w głowach. Zwłaszcza że przepisy UEFA nie są tak spiżowe, jak niektórzy nam to wmawiają, a i samej organizacji wiele do spiżu brakuje. Przepisy, jak pokazują prawnicy, pozwalają na interpretację, stopniowanie kar, tak, żeby były adekwatne do przewin. A w tym przypadku UEFA machnęła żyletką po oczach. Dlaczego? Przekonują mnie sugestie właścicieli klubu, którzy przyznają, że klub ma zszarganą markę w Europie - za wcześniejsze zadymy kibiców i różne mało mądre hasła - więc został potraktowany z buta. Cóż, w świecie tak jest, że za kiepską opinię się płaci. Nawiasem mówiąc, po walkowerze dla Celticu kibice Legii pokazali inną twarz - potrafili się zorganizować i nagłośnić sprawę swego klubu. Sprawnie, kulturalnie, skutecznie. Takich wolę Polaków, niż tych mędzących, że się nie da, że nasza wina... Potrafiących jedynie cieszyć się z niepowodzenia sąsiada. I na koniec parę zdań o UEFA. Takie organizacje trzęsą Europą. I w sporcie, i w gospodarce, i w polityce. W polskich mediach opisywane są różnie - albo jako siedziba absolutnej mądrości, albo jako siedlisko zła. Czyli dziecinnie. W tych instytucjach pracują ludzie z krwi i kości, mający swoje zwyczaje, swoje sympatie i antypatie i swoje interesy. Wszystko jest tam dość normalne, z wyjątkiem jednego - Polaków tam prawie nie ma. Dopóki Polska się nie ogarnie i nie zacznie wprowadzać swoich ludzi do organizacji unijnych, europejskich, sportowych, dopóty zawsze to będą dla nas tajemnicze labirynty, wydające tajemnicze decyzje. Czy dotyczące futbolu, czy rolników, czy polityki zagranicznej... Hej, Polacy! Pora ruszyć w Europę! I głowa do góry!