Kiedy wybucha i trwa epidemia, instytucje państwa zyskują szczególne uprawnienia. Dotyczy to także policji czy służb specjalnych. Ale stosowanie i wykorzystywanie takich uprawnień poza okresem zagrożenia epidemicznego jest naruszeniem elementarnych zasad państwa prawnego i nazywa się państwem policyjnym, autorytaryzmem czy dyktaturą. Istnieje realne zagrożenie, że w niektórych państwach władze polityczne nie zechcą po ustaniu epidemii zrezygnować z nadzwyczajnych uprawnień zyskanych w czasie zagrożenia i walki z nią, przechodząc do autorytarnych czy dyktatorskich form rządów. Ale rysuje się też niebezpieczeństwo nie mniej poważne: trwałe zwiększenie roli instytucji państwowych w życiu publicznym, a nawet prywatnym obywateli, czyli poszerzenie zakresu ingerencji państwa w ich prawa i swobody. Zagrożenie to jest tym większe, że niektóre środowiska widzą w nim nadzieję na spełnienie swoich postulatów i marzeń. Dotyczy to nie tylko nacjonalistyczno-klerykalnej prawicy, ale także lewicy określającej się jako progresywna. Jej przedstawiciele rozgłaszają wszem i wobec, że epidemia pokazała jak bardzo ważne są instytucje państwowe i wzrost roli państwa powinien pozostać trwałym rezultatem walki z epidemią, gdy ta już zostanie zakończona. Liczą więc na coś w rodzaju epidemicznego zamachu stanu, czyli przejęcie przez państwowe instytucje, przy okazji epidemii, różnych funkcji regulacyjnych, nadzorczych, kontrolnych, zwierzchnich, których już nie oddadzą. Ponieważ lewica, zwłaszcza ta radykalna, zandbergowsko-razemowa, nie jest w stanie zdobyć władzy w demokratycznych wyborach, liczy na urzeczywistnienie jej postulatów w wyniku działań antyepidemicznych. Stan wyjątkowy, proklamowany oficjalnie czy nie, jest jednak z samej nazwy i definicji wyjątkiem, ustanawianym w wyjątkowych okolicznościach. Państwo stanu wyjątkowego, wprowadzanego oficjalnie czy pokątnie, to inna nazwa autorytarnego reżimu (taki tytuł nosi książka o systemie prawno-państwowym III Rzeszy). Niektórym lewicowcom takie się marzy, jako prowadzące do neosocjalizmu. Ale w polskich warunkach autorytarny reżim nie będzie postępowo-lewicowy, lecz nacjonalistyczno-klerykalny. Nie będzie więcej praw LGBT czy OPZZ, lecz Ordo Iuris i Opus Dei. Pod szyldem walki z epidemią i osłoną kolejnych antywirusowych tarcz już są wprowadzane. Domaganie się większej roli państwa do tego właśnie w polskich warunkach prowadzi. Część lewicowych dogmatyków tego nie rozumie lub to lekceważy.