W obronie samorządu
Trafne są opinie, że najbliższe wybory samorządowe będą całkowicie inne niż te sprzed czterech lat i wcześniejsze, bo ich stawką i przedmiotem rozstrzygnięć nie są kierunki rozwoju gmin, powiatów i województw, lecz przyszłość samorządności w ogóle. Rządząca państwem partia jest bowiem programowo centralistyczna i doktrynalnie etatystyczna, niechętna samorządom, zresztą nie tylko terytorialnym, podobnie jak wszelkiej niezależności i autonomii.
Ewentualni zwycięzcy tych wyborów w poszczególnych instytucjach samorządowych, noszący legitymację PiS (nawet jeśli ją czasowo schowali) lub tę partię reprezentujący, będą wykonawcami decyzji podejmowanych w centrali partii przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, a nie w swoich miejscach zamieszkania i zarządzania. Nazwy ulic, postacie na pomnikach, ale także przeznaczenie i wykorzystanie terenów budowlanych, podejście do zwalczania smogu, przebieg dróg lokalnych i lokalizacja nowych mostów, zagospodarowanie terenów nadrzecznych i obszarów wiejskich, funkcjonowanie i rozwój kolei regionalnych oraz mnóstwo innych kwestii wpływających na życie mieszkańców będzie podporządkowanych programom i decyzjom rządowym, a nie lokalnym potrzebom i samorządnym ustaleniom. Groźby, że gminy, powiaty i województwa, w których kandydaci PiS nie wygrają, zostaną pozbawione finansowania z budżetu centralnego, jasno wskazują jak funkcjonowanie władz lokalnych rozumieją aparatczycy rządzącej partii. Lokalna władza to pokorny klient władzy centralnej.
Uratowanie autentycznej samorządności, czyli autonomii lokalnych instytucji, będzie bardzo trudne, bez względu na wyniki tych wyborów. Jeśli PiS je wygra, zamieni te instytucje w organy wykonawcze rządzącej partii, realizujące jej politykę. Jeśli przegra, sięgnie do dwóch sposobów odwrócenia skutków tej porażki. Po pierwsze, odmówi - poprzez podporządkowanych i posłusznych sobie sędziów Sądu Najwyższego - zatwierdzenia wyników wyborów wszędzie, gdzie pojawi się choćby tylko cień pretekstu do tego. Mandaty zwycięzców - jak świadczą zapowiedzi wobec Hanny Zdanowskiej w Łodzi - będą podważane, a z partyjnej centrali nasyłani komisarze. Po drugie, w podporządkowanym PiS-owi Sejmie zostaną przeprowadzone ustawy ograniczające uprawnienia i kompetencje władz samorządowych, przesuwające je w zakres działania mianowanych przez PiS wojewodów.
Jeśli więc PiS te wybory wygra, zamieni lokalne władze w delegatury rządu, organy przedstawicielskie władzy centralnej w terenie. Jeśli je przegra, zamieni lokalne instytucje w atrapy i wydmuszki, pozbawione realnych narzędzi sprawowania swoich samorządowych funkcji. Jest jednak jeszcze trzeci wariant: słaby wynik PiS w miastach i większości województw, przy wysokiej frekwencji, sygnalizującej masowy sprzeciw wobec zamysłów eliminowania lub ograniczania lokalnej samorządności. W tym także sensie stawka tych wyborów jest inna i wyższa, a udział w nich ważniejszy niż kiedykolwiek.