Eliminacja czy choćby tylko redukcja udziału węgla w produkcji energii oznacza zamykanie kopalń i zwalnianie z pracy górników, stanowiących znaczącą część elektoratu w niektórych okręgach wyborczych. Stąd bombastyczne zapewnienia prezydenta Dudy i jego komilitonów, że nie pozwolą na "zamordowanie polskiego górnictwa". Zakaz palenia węglem w domowych piecach wymusza nie tylko porzucenie tego szkodliwego nawyku, lecz także poniesienie przez mieszkańców kosztów (nawet częściowo refundowanych) inwestycji w inne urządzenia grzewcze. Prawdopodobnie z obu tych powodów radni PiS w Krakowie, który jako pierwszy taki zakaz wprowadził, a także w Wadowicach, gdzie go proponowano, protestowali przeciw niemu. Trujące właściwości silników dieslowskich są już dobrze rozpoznane, ale próby uniemożliwienia przywozu do Polski starych "ropniaków" natrafiają na protesty uzasadniane argumentem, że Polaków nie stać na nowe samochody z nowoczesnym napędem. A stare diesle, także te z powycinanymi filtrami spalin, to ulubione auta polskiej prowincji, stanowiącej bazę społeczną PiS, zatem sam prezes tej partii zablokował ustawę mającą usprawnić i zaostrzyć kontrole stanu technicznego pojazdów. Ponieważ w wielu zachodnioeuropejskich krajach eliminuje się dieslowskie auta z użytku, więc tracą tam one szybko na wartości i cenie, stając się tym bardziej atrakcyjne dla nabywców z Polski, zatem możemy się spodziewać wzmożonego ich napływu do nas. Próby zaprowadzenia podobnego jak w wielu tamtejszych miastach zakazu wjazdu starych i trujących samochodów do centrum, spotykają się z lewicowymi tym razem utyskiwaniami, że to uderza w biedniejszych mieszkańców, których nie stać ani na mieszkanie w centrum, ani na hybrydowe czy tym bardziej elektryczne samochody. Pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych natrafia z kolei na opór tych, którzy musieliby oglądać potężne wiatraki ze swoich okien - zgodnie ze znaną na całym świecie zasadą NIMB, not in my backyard (nie na moim podwórku), określającą sprzeciw wobec wszelkich publicznych inwestycji infrastrukturalnych prowadzonych w pobliżu własnego miejsca zamieszkania. Skoro już odnotowaliśmy powszechny charakter pewnych zjawisk i procesów, można zauważyć, że francuska rebelia uliczna zaczęła się od protestu przeciw podwyżce akcyzy na paliwa, motywowanej zamiarem ograniczenia ruchu starych, paliwożernych i trujących samochodów oraz zachęcenia do przesiadania się na hybrydowe lub elektryczne. Tam także podniesiono argument, że uderzy to w biedaków z prowincji, których nie stać na nowoczesne, energooszczędne i niskoemisyjne pojazdy, więc muszą jeździć starymi dieslami. Prezydent Macron ustąpił. To we Francji sformułowano kiedyś sentencję "reformy są konieczne, ale niemożliwe". Zapał do walki z zanieczyszczeniem powietrza, trującym wszystkich, słabnie więc gdy dotyczy własnego samochodu, paleniska czy podwórka. Najlepiej żeby koszty zapewnienia czystego powietrza i czystej energii ponosili inni. A nas zostawili w spokoju, czyli pozwolili truć dalej.