Zamysłem najwyższego strażnika praw Republiki Francuskiej jest niedopuszczenie do tworzenia w tym laickim państwie enklaw społecznych rządzących się prawem wyznaniowym. Chodzi o to, by szarijat, ale także prawo kanoniczne, nie mogły ustanawiać dla części obywateli Republiki reguł sprzecznych z jej prawem. W szczególności chodzi o prawo oświatowe i system szkolny. Od jakiegoś czasu do francuskich szkół przenikały - pod naciskiem rodziców z rodzin muzułmańskich - wymogi separowania dziewczynek od chłopców, wycofywania tych pierwszych z zajęć wychowania fizycznego, tolerowania chust zakrywających głowy, dostosowywania programów szkolnych do wizji świata nakreślonej przez Koran, eliminacji wieprzowiny ze stołówek szkolnych, wprowadzania tam potraw halal i inne, zgodne z prawem koranicznym lub wymysłami islamskich ortodoksów. Prezydent Macron stwierdził dobitnie, że francuska szkoła ma kształcić i wychowywać obywateli, a nie wiernych. Jakiejkolwiek religii - ma się rozumieć, co minister spraw wewnętrznych zapowiedział otwarcie. Funkcjonariusze państwowi będą musieli wykazać się neutralnością światopoglądową, a organizacje zasilane z budżetu państwa podpisać "kartę laicyzmu". Można zauważyć z przekąsem, że nacisk agresywnej grupy wyznaniowej na system i program szkolny oraz placówki oświatowe jest w Polsce dobrze znany. Różnica w stosunku do Francji polega na tym, że u nas taką presję wywiera nie mniejszościowa, lecz większościowa wspólnota wyznaniowa, co czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną, bo trudniejszą do powstrzymania. Przeciwdziałanie roszczeniom wyznaniowej mniejszości, czego podjął się prezydent Macron, to zadanie znacznie łatwiejsze, niż przeciwstawienie się żądaniom hierarchów dominującej religii. Tym bardziej, gdy władze państwowe, mające "zachowywać bezstronność w sprawach przekonań religijnych" (art. 25 Konstytucji) jawnie sprzyjają Kościołowi katolickiemu i hojnie wspierają ze środków publicznych powiązane z nim organizacje, a funkcjonariusze państwowi, z prezesem rządzącej partii oraz ministrem edukacji na czele, otwarcie głoszą, że dobry obywatel to wierzący obywatel. I takiego ma kształtować polska szkoła oraz inne instytucje państwowe. Bo to państwo katolickie, a nie świeckie, zaś republikanizm rozumiany jest jako dewocyjna wspólnota na wzór sarmacki. Polak-katolik to jego wzorowy przedstawiciel. Macronowi więc będzie łatwiej, ale może i w Polsce kiedyś uda się zbudować wspólnotę polityczną niezależną od jakiejkolwiek religii. A także świeckie szkolnictwo publiczne. Pomarzyć wolno.