Reklama

Słowa i czyny

Nazwanie Mateusza Morawieckiego przez Ryszarda Petru hochsztaplerem nie było zbytnią przesadą. Oto przykład.

Nazwanie Mateusza Morawieckiego przez Ryszarda Petru hochsztaplerem nie było zbytnią przesadą. Oto przykład.

Od dawna i regularnie Morawiecki powtarzał, że będzie dążył do wzmocnienia polskich przedsiębiorców, roli polskiego kapitału w gospodarce, udziału polskich inwestycji w przemyśle, usługach i handlu. Pod rządami ekipy, w której odpowiadał za politykę gospodarczą, wzrost inwestycji spadł do poziomu najniższego od ponad 20 lat. Rząd z Morawieckim w składzie sprawił, że polscy przedsiębiorcy boją się i nie chcą swoich pieniędzy inwestować w polską gospodarkę. Wynika to z niepewności, jaką do polskiego systemu prawno-instytucjonalnego wprowadziła ta ekipa. Chodzi przede wszystkim o zniszczenie niezależnego sądownictwa, a także nasilenie wszelkich kontroli, ingerencji i arbitralnych decyzji aparatu skarbowo-administracyjnego (żeby wydusić wyższe dochody fiskalne). 

Reklama

Zagraniczne przedsiębiorstwa nie boją się tego w takim stopniu, ponieważ są na ogół częścią międzynarodowych koncernów czy grup kapitałowych, będących dla polskiej administracji o wiele silniejszymi i niezależnymi partnerami, a w swoich umowach inwestycyjnych zastrzegają, że kwestie sporne będą rozstrzygane przed sądami w ich macierzystych lub neutralnych krajach. Inwestują więc śmielej, zatem udział zagranicznego kapitału w polskiej gospodarce rośnie, a w rezultacie także jej od niego uzależnienie - przeciwnie niż zapowiadał i zapowiada Mateusz Morawiecki.

Polscy przedsiębiorcy swoje pieniądze - zamiast przeznaczać na rozwój firm w niepewnych warunkach - trzymają asekurancko na bankowych kontach. Lecz jeżeli są to banki zrepolonizowane przez Mateusza Morawieckiego, lokaty te pozostają niepewne. Banki te zostały bowiem podporządkowane władzom politycznym nie po to, aby dostarczać łatwiejszego kredytu prywatnym polskim przedsiębiorcom na przedsięwzięcia ekonomicznie obiecujące, lecz rządzącej ekipie na wydatki politycznie zyskowne. Sam Mateusz Morawiecki stwierdził wszak niegdyś bez ogródek, że sztandarowy dla tej ekipy program 500+ jest finansowany na kredyt. 

Kredytowanie wydatków politycznie opłacalnych, choć ekonomicznie niepewnych, jest ryzykowne, więc banki zajmujące się taką działalnością narażają się na kłopoty. Kto chce zatem swoje pieniądze przechowywać bezpiecznie, lokuje je w bankach zagranicznych, czasami wprost za granicą. Polityka firmowana przez Mateusza Morawieckiego sprzyja więc zagranicznym instytucjom sektora finansowego i ich cudzoziemskim właścicielom - inaczej niż on sam deklaruje. Nie trzeba mu nawet wypominać, że sam przez lata pracował w banku zagranicznych właścicieli, otrzymując z niego wielomilionowe wynagrodzenia oraz wart miliony pakiet akcji, które ma nadal.

Niektórzy obrońcy Morawieckiego juniora będą może przekonywać, że perypetie polskich przedsiębiorców i ucieczka kapitału za granicę są mniej istotne niż poprawa doli "zwykłych ludzi", o których z takim zapałem mówiła jego poprzedniczka na stanowisku premiera. Jeden z komentatorów lewicowych (co warte odnotowania i uznania) w rozsądnej i przenikliwej analizie przypomniał, że według oficjalnych badań warunki pracy w dużych przedsiębiorstwach zagranicznych są lepsze niż w polskich i małych, które ekipa Morawieckiego chce - a przynajmniej obiecuje - wspierać. To w tych drugich jest więcej umów śmieciowych i pracy na czarno, warunki BHP gorsze, płace niższe i mniej regularnie wypłacane, stosunki służbowe podlejsze. Zamknięcie w niedziele wielkich galerii handlowych i potencjalne przesunięcie zakupów do rodzimych bieda-sklepików i straganów oznaczałoby wsparcie gorszych, trudniejszych, podlejszych, gorzej opłacanych miejsc pracy.

A na dodatek największa sieć franczyzowych sklepów, które prawdopodobnie będą mogły być w niedziele otwierane, mimo bardzo polskiej nazwy (ze swojską literą "ż" w nazwie) ma zagranicznego właściciela.

Tak więc polityka gospodarcza prowadzona przez ekipę Mateusza Morawieckiego nie tylko nie sprzyja - jak deklaruje - polskim przedsiębiorcom i pracownikom, ale jest dla nich niekorzystna. 

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy