Skutki uboczne
Podczas niedawnej konferencji poświęconej polityce regionalnej jeden z prelegentów zwrócił uwagę na pewien niezamierzony skutek wprowadzanej w tym czasie podwyżki kwoty wolnej od podatku dla osób o niskich dochodach, przy jej zmniejszaniu dla tych bogatszych oraz całkowitym zlikwidowaniu dla najbogatszych.
Otóż proporcjonalna część podatków płaconych przez mieszkańców zasila budżety lokalne, zatem gminy i regiony zamieszkałe przez osoby ubogie, zwolnione od podatku lub opłacające go w zmniejszonej wysokości, stracą część dotychczasowych wpływów, gdy te zamieszkałe przez bogatszych zyskają ich więcej. Gminy i regiony biedne zbiednieją, a bogate wzbogacą się. Zatem ubocznym skutkiem tej zmiany będzie pogłębienie dysproporcji rozwojowych między obszarami uboższymi oraz bogatszymi. To rezultat sprzeczny z deklarowanym celem zmiany wysokości kwoty wolnej, czyli zmniejszeniem dysproporcji dochodowych.
W ten sposób dojdzie także do nasilenia społecznych kontrastów między obywatelami utrzymującymi państwo, a tymi korzystającymi z jego szczodrości. Zarówno z punktu widzenia efektywności dochodowej systemu fiskalnego, jak i jego sprawiedliwości, optymalne byłoby poszerzenie bazy podatkowej przy obniżeniu stawek.
Jeśli płacą wszyscy, daniny mogą być niewielkie, a wpływy z nich będą większe, wszyscy obywatele staną się zaś równi, bo wszyscy będą podatnikami, co brzmi - a przynajmniej powinno brzmieć - dumnie.
Zwalnianie kolejnych grup społecznych i zawodowych z opodatkowania, przy nakładaniu coraz wyższych realnych stawek na coraz mniej licznych podatników, jest zarówno nieefektywne, jak i niesprawiedliwe, a ponadto antagonizuje obie grupy, co w i tak już głęboko podzielonym społeczeństwie polskim jest niebezpieczne. Jeśli każdy łoży na utrzymanie państwa według swoich - choćby i skromnych - możliwości, każdy staje się równoprawnym obywatelem.
Wszyscy wspólnie utrzymują swoje państwo, jego instytucje, armię, szkoły, infrastrukturę itd. Jeśli jedni płacą, by inni mogli być z tego zwolnieni, nieuchronnie wytwarza się między nimi napięcie, zawiść, resentyment. Tym bardziej, gdy powszechnie interpretuje się podwyżki danin publicznych jako konieczne dla sfinansowania programów socjalnych typu 500+, postrzeganych jako przekupywanie wyborców partii rządzącej.
Zważywszy na skład jej elektoratu, można powiedzieć, że przekupuje swoich zwolenników za pieniądze odebrane swoim przeciwnikom. Zarówno wypowiedzi niektórych polityków PiS, z prezesem na czele, jak i przecieki z tego obozu politycznego wskazują, że przedsiębiorcy i bogatsi Polacy są tam uważani za sprzymierzeńców opozycji, których można i trzeba łupić.
Opodatkowanie wszystkich na sprawiedliwych (co nie znaczy równych kwotowo czy procentowo) zasadach wymaga tego, aby były to zasady proste, przejrzyste i czytelne. Im bardziej zagmatwany system podatkowy, tym więcej sposobów na manipulowanie nim i wymigiwanie się od zobowiązań fiskalnych. A komplikowanie systemu podatkowego wynika właśnie z chęci realizowania przy jego pomocy różnych celów społecznych i politycznych.
To stąd osławione różnice w opodatkowaniu innymi stawkami VAT, na przykład identycznego oleju przeznaczonego do celów opałowych oraz napędowych (bo w tym drugim przypadku używają go do traktorów rolnicy, którym chce się ulżyć), stwarzające jedną z głównych okazji do wyłudzeń i oszustw. A w podatkach dochodowych to rozmaite formy odpisów, ulg i kwot wolnych, dające podstawy do nadużyć i manipulacji.
Korzystają z nich częściej oczywiście ludzie bogatsi, mający więcej do uratowania przed fiskusem i więcej na opłacenie specjalistów od optymalizacji podatkowej. Nakładanie na nich większych stawek, przy gmatwaniu systemu podatkowego, to tworzenie silniejszych motywacji i liczniejszych okazji do wykręcania się od fiskalnych zobowiązań.
Janusz A. Majcherek