W połowie XIX wieku, gdy polscy patrioci wzniecali powstania narodowe, chłopi nie mieli rozeznania co do swojej narodowości, bo nawet przeważnie nie znali takiego pojęcia. Kiedy w okresie Wiosny Ludów (poprawniej: Narodów) pojawiły się aspiracje i rewindykacje narodowe w Galicji, tamtejsi wieśniacy z podpuszczenia władz austriackich (a więc obcego, zaborczego mocarstwa) ruszyli plądrować dwory polskiej szlachty i mordować ich mieszkańców. Jak pisze w swoich pamiętnikach Wincenty Witos, który przecież z chłopstwem się utożsamiał i które reprezentował, galicyjscy chłopi aż do końca tejże Galicji nie mieli poczucia narodowego i Polski wcale nie pragnęli. "Chłopi w swej masie bali się Polski niesłychanie, wierząc, że z jej powrotem przyjdzie na pewno pańszczyzna i najgorsza szlachecka niewola", dlatego "w swojej masie pozostali jeszcze w głębi duszy cesarskimi" - pisał. Ale dzisiaj dawna galicyjska, czyli obecnie podkarpacka i małopolska wieś jest zagłębiem polskiego nacjonalizmu. Chłopi Kongresówki równie długo byli obojętni na sprawę narodową, co dobrze zobrazował Żeromski w smutnej noweli "Rozdzióbią nas kruki, wrony", w której zabity przez carskich żołnierzy zabłąkany powstaniec styczniowy zostaje ograbiony z wszelkiego dobytku przez okolicznych wieśniaków. Ale dziś wsie mazowieckie i świętokrzyskie prześcigają się w patriotyzmie i nacjonalizmie. Ich mieszkańcy późno swoją tożsamość narodową zyskali, więc tym gorliwiej ją manifestują. Biorąc pod uwagę brak świadomości narodowej i poczucia obywatelskiego u chłopów w okresie odzyskiwania przez Polskę niepodległości, socjolog Józef Chałasiński ubolewał: "Chłop jest również najcięższym orzechem do zgryzienia w procesach formowania się naszej organizacji państwowej". Dziś to bezpośredni potomkowie owych chłopów mienią się "prawdziwymi Polakami" i stanowią społeczną bazę nacjonal-patriotyzmu. Gdy w połowie XIX wieku cepry zaczęli odkrywać uroki Tatr i ich mieszkańców, górale byli na wpół poganami, wierzącymi w różne zabobony, gusła, czary, zaklęcia i uroki. Kiedy pierwszy proboszcz, ks. Stolarczyk przybył do Zakopanego, przywitał go, według jego własnych słów, "lud napół dziki - chytry i chciwy - którzy zbiegli się koło mnie aby coś zyskać - nie z nauki - ale z grosza", nieskory bynajmniej do udziału w budowie kościoła. Kiedy ten jednak powstał, ks. Stolarczyk odnotowywał, że "po większej części raz lub dwa razy na rok zajźreli do Kościoła". Dzisiaj oczywiście są najbardziej żarliwymi katolikami, prześcigającymi się w religijnej ostentacji i dewocji. Zjawisko jest stare i znane od dawna. Słowo "poganin" pochodzi od łacińskiego paganus, czyli "wieśniak", bo to wsie rzymskiego imperium najdłużej opierały się chrześcijaństwu i trwały w przedchrześcijańskich wierzeniach. Potem stały się i pozostały bastionami fanatycznego katolicyzmu. W Polsce było podobnie. Chrześcijaństwo w X wieku przyjęły elity i krzewiły je pośród ludu, który w następnym stuleciu wszczął antychrześcijański bunt w imię starej wiary przodków. Dzisiaj po wsiach katolicyzm ma swoich najtwardszych wyznawców, a Kościół najzacieklejszych zwolenników i obrońców, których nawet pedofilia księży nie deprymuje. Generalnie, Polska późno została schrystianizowana, więc dzisiaj niektórzy Polacy zapewniają, że przywrócą chrześcijańskie wartości w Europie zachodniej, która była chrześcijańska znacznie wcześniej i dłużej, a zdążyła się już zlaicyzować. Na polskich religijnych i nacjonalistycznych fanatyków patrzy więc z politowaniem, na jakie zasługują.