Sami Szwedzi, a przynajmniej ich liderzy polityczni, przed laty sformułowali na określenie swojego bogatego, ale peryferyjnego i liczebnie niewielkiego państwa dumne hasło "mocarstwa humanitarnego". Miało to oznaczać wyróżnianie się aktywnością humanitarną prowadzoną na całym świecie, ale także gotowością przyjmowania do własnego, rozległego terytorialnie kraju uciekinierów i uchodźców z obszarów mniej szczęśliwych niż ów skandynawski Eden. W trakcie kryzysu uchodźczego ostatnich lat Szwecja przyjęła najwięcej - w stosunku do liczby mieszkańców - imigrantów. I oto w tym socjalnym raju w siłę rośnie i coraz większe sukcesy odnosi partia prawicowych populistów, której główne hasła i postulaty koncentrują się na ograniczeniu otwartości szwedzkiego państwa i społeczeństwa na przybyszy z dalekich i obcych regionów świata. To chyba ostatnim lewicowym zatwardzialcom doktrynalnym powinno uświadomić, że nie braki polityki socjalnej są czynnikiem napędzającym poparcie dla prawicowych populistów, skoro ci święcą triumfy także w najbardziej opiekuńczym i socjalnym państwie europejskim. Polityka imigracyjna stała się z ich inicjatywy głównym tematem szwedzkiej kampanii wyborczej, w toku której właściwie wszystkie partie deklarowały rewizję - a więc w praktyce redukcję - dotychczasowej otwartości na przybyszy, zwłaszcza spoza Europy. Mieszkańcy państwa opiekuńczego, prowadzącego hojną politykę socjalną, mają zrozumiałą skłonność do zamykania się na obcych. Im więcej socjalnych benefitów dla własnych obywateli, tym większa niechęć do dzielenia się nimi z przybłędami. Ci zaś najchętniej garną się właśnie tam, gdzie hojność władz publicznych największa. Wprowadzenie w jakimkolwiek państwie powszechnego dochodu gwarantowanego, czyli niezależnego od wykonywania jakiejkolwiek pracy, co jest postulatem niektórych lewicowców, zmusiłoby do całkowitego zablokowania napływu przybyszy z zewnątrz, marzących o otrzymywaniu takowego. Nie ma możliwości stworzenia państwa opiekuńczego, które będzie przygarniać wszystkich chętnych do skorzystania z jego troskliwości. Tym bardziej gdy owi przybysze nie zamierzają respektować zasad, na których opiera się funkcjonowanie państwa prowadzącego tak hojną i troskliwą wobec obywateli politykę. Lewica europejska staje więc wobec dylematu: albo rozrzutna polityka socjalna i opiekuńcze państwo, albo otwartość na przybyszy z zewnątrz i mulitikulturalizm. Ponieważ nie radzi sobie z rozwiązywaniem tego dylematu, więc słabnie w całej Europie, ustępując prawicowym populistom. Od takiej tendencji nie jest wolna nawet Szwecja - ten lewicowy ideał i wzór do naśladowania.