Przy takiej wykładni wydarzeń historycznych można w ogóle uniknąć określenia II Wojna Światowa, pominąć udział Związku Sowieckiego w napaści na Polskę i agresję wobec Finlandii w 1939 roku, zignorować fakt istnienia antyhitlerowskiej koalicji i kapitulacji Niemiec przed jej przedstawicielami 8 maja 1945 r. II Wojna Światowa jest co najwyżej tłem dla heroicznych i krwawych, ale w końcu zwycięskich zmagań Armii Czerwonej, pod wodzą Stalina, z III Rzeszą. W ostateczności wyraża wyjątkowy wkład Armii Czerwonej i Związku Sowieckiego w jej rozgromienie i uratowanie świata od nazizmu. Niektórzy polscy propagatorzy polityki historycznej, świadomie lub bezwiednie, rozumują w podobny sposób. Postanowili zatem wykorzystać Muzeum II Wojny Światowej do wykazania wyjątkowości Polski, Polaków, polskich sił zbrojnych, polskiego podziemia antyhitlerowskiego i polskiego społeczeństwa w zmaganiach z III Rzeszą oraz wyjątkowość polskiego losu pod hitlerowską okupacją. Realizując wytyczną "ukazania polskiego punktu widzenia", w przechwyconym przez siebie muzeum zmieniają ekspozycje tak, aby II Wojna Światowa, której jest ono poświęcone, stała się tylko tłem dla zobrazowania szczególnej i niepowtarzalnej roli Polski, Polaków oraz stworzonych przez nich instytucji i organizacji w przeciwstawianiu się hitlerowskiej ekspansji. Do tego jednak potrzebne są kłamstwa, fałszerstwa, przeinaczenia lub co najmniej przemilczenia. Rola Polski i polskich sił zbrojnych nie była kluczowa dla przebiegu wojny. Polskie państwo podziemne nie było ewenementem, zorganizowany ruch oporu istniał niemal we wszystkich okupowanych krajach. Militarny potencjał i wkład polskiej partyzantki nie może się równać z jugosłowiańskim i sowieckim, a nawet greckim. Najbardziej spektakularne bitwy i akcje antyhitlerowskie miały miejsce poza okupowaną Polską, nawet lekceważeni Czesi (ściślej: czechosłowaccy cichociemni) wykazali się skutecznym zamachem na Reinharda Heydricha, inicjatora Holocaustu i najwyższego rangą hitlerowskiego dygnitarza zabitego przez ruch oporu, z czym trudno porównywać zamach na Kutscherę, czyli lokalnego dowódcę. Także dokonania braci Bielskich, którzy stworzyli w lasach nalibockich długo i sprawnie funkcjonującą wspólnotę złożoną z ponad tysiąca uciekinierów przed Holocaustem, wyróżniają się skalą i brawurą w porównaniu z akcjami polskiej partyzantki. Udział w Bitwie o Anglię czy zdobyciu Monte Cassino, przedstawiany w polskiej historiografii jako wielkie wyczyny polskich żołnierzy, miały w istocie drugorzędne znaczenie (skądinąd Czesi zobrazowali wyczyny swoich lotników w Bitwie o Anglię już kilkanaście lat temu w niezłym filmie "Ciemnoniebieski świat"). Także polskie ofiary wojny i okupacji można uznać za wyjątkowe tylko po włączeniu do nich ludności żydowskiej. Tym bowiem, co istotnie wyróżnia Polskę w przebiegu II Wojny Światowej, jest zorganizowanie przez Niemców na jej terenie obozów zagłady Żydów. Stało się tak z powodu największego skupiska ludności żydowskiej na tym obszarze, wynikającego głównie z wielowiekowej dla nich względnej przychylności czy przynajmniej tolerancji. Gdyby w okresie Zagłady Polacy dokonali czegoś wyjątkowego i spektakularnego dla ratowania swych żydowskich współobywateli (jak na przykład Duńczycy czy Bułgarzy), mieliby powody do dumy, chwały i eksponowania w muzeach. Ale liczne świadectwa z epoki i badania współczesne wykazują, że poza pojedynczymi przypadkami ofiarności było inaczej i trzeba zakłamywać lub przeinaczać fakty aby temu zaprzeczyć. Temu ma służyć zamierzone przechwycenie kontroli nad Muzeum Żydów Polskich. Świat nie przejął sowiecko-rosyjskiego punktu widzenia na II Wojnę Światową i kuriozalnego pojęcia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Nikt też nie przyjmie "polskiego punktu widzenia" na tamtą wojnę i zagładę Żydów, kreowanego przez zapalonych manipulatorów polityką historyczną. Co więcej, takie próby manipulowania umocnią podejrzenia, że Polacy mają coś do ukrycia.