W czasach, kiedy już na poważnie stawia się pytania o ekonomiczny i zdrowotny sens całego tego przedsięwzięcia, za naukowcami z Londynu stawiam tezę, by wiosną przyszłego roku zmienić czas na letni i... zostawić go już na stałe. Oficjalnym celem zmiany czasu, podawanym już od blisko stu lat, jest oszczędność energii. Chodziło o to, by krócej oświetlać nasze miasta i mieszkania. Problem w tym, że nasze zwyczaje i sama technologia oświetlenia znacznie się od stu lat zmieniły, udział energii pochłanianej przez żarówki w ogólnym bilansie energetycznym gwałtownie się zmniejszył i nawet najwięksi entuzjaści zmiany czasu nie twierdzą, że daje to więcej niż parę procent oszczędności. Przeciwnicy zmiany czasu przekonują z kolei, że do zmiany rytmu dobowego my sami nie jesteśmy w stanie szybko się przyzwyczaić, stąd przejście na czas letni, czy powrót do zimowego przynosi miliardowe straty w naszej produktywności. Płacimy za nie także zdrowiem, w poniedziałek po zmianie czasu obserwuje się najwięcej zawałów serca i samobójstw. Jedynym niekwestionowanym zyskiem z wiosennej zmiany czasu jest dłuższy dzień po powrocie ze szkoły i pracy. I właśnie na znaczenie tego aspektu sprawy wskazują w opublikowanej dziś pracy naukowcy z London School of Hygiene & Tropical Medicine. Jak piszą w najnowszym numerze czasopisma "Journal of Physical Activity and Health", długi okres zabawy przy świetle dziennym przynosi najwięcej pożytku dzieciom. Wyniki badań pokazują, dla ich aktywności na wolnym powietrzu późniejszy zachód Słońca ma znacznie większe znaczenie niż zmiany pogody. Badacze z Londynu wyposażyli 325 dzieci w wieku od 8 do 11 lat w bransoletki rejestrujące ich aktywność w ciągu w sumie 817 dni, przypadających w czasie każdej z czterech pór roku. Analiza danych pokazała, że najwyższy poziom aktywności rejestruje się w okresie, kiedy dzień trwa najdłużej, a największe różnice między porami roku przypadają na godziny między 17 a 20. To właśnie w tych godzinach czas letni w najbardziej istotnym stopniu zmienia ilość czasu dostępnego przy świetle dziennym. W najdłuższe dni dzieci spędzają na zabawach na wolnym powietrzu aż 22 procent czasu po południu i wczesnym wieczorem. Gdy dni stają się krótsze, ten udział spada do 13 procent. W czasach, gdy nadwaga, a czasem wręcz otyłość dzieci staje się coraz poważniejszym problemem, zapewnienie im okazji do ruchu i oderwania się od ekranu telewizora, czy komputera to wystarczający pretekst, by się nad przejściem na ciągły czas letni zastanowić. W Wielkiej Brytanii dyskusja idzie nawet dalej, rozważa się nie tylko pozostanie w dotychczasowym czasie letnim zimą, ale nawet przesunięcie zegara latem jeszcze o godzinę do przodu. Wszystko to miałoby sprzyjać także turystyce. Wszyscy, którym zdarzyło się bywać latem w Skandynawii wiedzą, że białe noce dają zadziwiająco dużo możliwości atrakcyjnego spędzania czasu. Na naszych szerokościach geograficznych Słońca o północy się nie doczekamy, ale zachód po 22 też byłby nie do pogardzenia. Pozostaje oczywiście przekonać do takiej zmiany tych z nas, którzy muszą wstawać rano, a nie lubią budzić się po ciemku, czyli... większość. No cóż, może zgodzimy się w tej sprawie dla dobra dzieci. Bo dzieci to nasza przyszłość. Niech sobie po południu pobiegają... Grzegorz Jasiński - RMF FM