Myślę, że gdyby zaprosić do krzywej wieży w Pizie kogoś, kto nigdy wcześniej o niej nie słyszał, wprowadzić go do niej z zawiązanymi oczami, to w środku po pierwszym rozejrzeniu się niczego dziwnego by nie zauważył. Jedna z najsłynniejszych budowli świata wygląda od wewnątrz jak betonowa studnia i na pierwszy rzut oka nic nie zdradza jej tajemnicy (może poza ustawionym pionowo w środku metalowym prętem). Dopiero kiedy zaczynamy iść po krętej klatce schodowej, dostrzegamy rzeczy dziwne, choćby schody wydeptane raz po lewej, raz po prawej stronie. A kiedy zbiegamy w dół i nie możemy utrzymać się w środku tych schodów, tylko ocieramy się raz o zewnętrzną, raz o wewnętrzną ścianę, już wiemy, że nie wszystko jest tam normalne.Od wielu lat żyjemy w Polsce w takiej informacyjnej krzywej wieży. I mimo pozorów, nie wszystko jest tu normalne. Nie zmienia tego fakt, że znaczna część z nas robi wciąż, co może, by tego przechyłu nie widzieć, nieustannie głosząc pochwałę wolności słowa, wolności wymiany opinii i rzekomych równych szans różnych punktów widzenia. A przecież różne punkty widzenia nie mają w obecnej Polsce równych szans już od dawna. By to dostrzec, nie trzeba przecież chodzić po schodach. Wystarczy posłuchać, co kto mówi. W naszym kraju te same środowiska mogą głosić niemal jednym tchem, że zagrożeni karą śmierci Polacy zrobili w czasie wojny zbyt mało, by bronić swoich żydowskich współobywateli, ale teraz absolutnym barbarzyństwem jest oczekiwanie od kobiety, że urodzi dziecko, którego nie chce. Te samy "elity" twierdzą, że dzieci i młodzież trzeba wychowywać bezstresowo, podkreślając tylko ich silne strony i wzmacniając dobrą samoocenę. Równocześnie całemu społeczeństwu mają do zaoferowania tylko festiwal bicia się w piersi za mniej lub bardziej rzekome przewiny przeszłości i wstyd za jakiekolwiek przejawy narodowej dumy i patriotyzmu. Ci sami ludzie nadają dawnym aparatczykom PRL miano "ludzi honoru", a Kościół, który pomógł narodowi przy w miarę zdrowych zmysłach przetrwać okres rządów owych aparatczyków atakują pod każdym pretekstem, a czasem i bez żadnego pretekstu. To, że z jednej strony słusznie chwalą się swoją opozycyjną odwagą, by potem utrzymywać, że Jaruzelski był zawsze patriotą, że kiedyś chętnie korzystali z pomocy Kościoła, by teraz na okrągło mówić o czarnej mafii, w naszej krzywej wieży nie ma przecież znaczenia. W amerykańskiej polityce takie odwracanie kota ogonem dla bieżących potrzeb nazywa się "spinem", aż dziw, że pojęcie to jeszcze w tym znaczeniu do naszego słownika nie trafiło. A powinno - żyjemy w kraju nieustannego "spinu". Osobne media dla "lemingów" i "moherów", nawet gdyby miały porównywalny zasięg (a nie mają), nie są żadnym rozwiązaniem problemu. Dyskusja zawsze musi być zderzeniem, konfrontacją poglądów, a nie wbijaniem do głowy tego, co i tak "sami wiemy". Bez stworzenia jakiejś platformy, tfu, podstawy, do takiej szerokiej dyskusji, sami się z tej krzywej wieży nie uwolnimy. Będziemy biegać po piętrach, obijać się o ściany i tracić czas. A na to, by u siebie poukładać po swojemu, za wiele tego czasu nie mamy. Grzegorz Jasiński, RMF FM