Zdaniem doktora Marco Del Giudice, głównego autora opublikowanych właśnie wyników badań, we wcześniejszych eksperymentach popełniano metodologiczne błędy. To one sprawiły, że w ich wynikach różnice między kobietami i mężczyznami zaczęły się zacierać. W tych najnowszych badaniach uczestniczyło ponad 10 tysięcy osób, mniej więcej połowa kobiet i połowa mężczyzn. Test osobowości badał w sumie 15 różnych cech, między innymi takich jak ciepło, wrażliwość, czy perfekcjonizm. Autorzy pracy twierdzą, że podsumowanie wyników w postaci pełnych profili osobowości pokazało, że różnice płci są bardzo silne. Widać je wyraźnie, mimo że w przypadku poszczególnych cech odmienności mogą być niewielkie. Właśnie koncentrowanie się na poszczególnych cechach było, zdaniem psychologów z Turynu i Manchesteru, podstawowym błędem dotychczas prowadzonych eksperymentów. Dołączyła się do tego nieumiejętność oceny niepewności wyników. Grupa, kierowana przez Del Giudice chciała zweryfikować przewidywania dwóch przeciwstawnych teorii. Pierwsza z nich, zgodna z założeniami psychologii ewolucyjnej, zakłada, że istotne różnice psychologiczne płci są wrodzone. Najsilniej widać je w tych obszarach, które wiążą się z rozmnażaniem i rodzicielstwem, najmniejsze zaś są tam, gdzie na przestrzeni dziejów mężczyźni i kobiety podlegali podobnej presji środowiska zewnętrznego. Konkurencyjna teoria to tak zwana hipoteza podobieństwa płci, sformułowana w 2005 roku przez Janet Shibley Hyde. Głosi ona, że osobowość kobiet i mężczyzn jest bardzo zbliżona w niemal wszystkich dziedzinach. Praca Hyde zyskała sobie niemały poklask i była w minionych latach często cytowana. Powołują się na nią między innymi środowiska feministyczne, dla których jest potwierdzeniem, że różnice płci są płynne i mają raczej społeczny, a nie genetyczny charakter. Badacze z Turynu i Manchesteru twierdzą teraz na łamach czasopisma "PLoS ONE", że swoje wnioski Hyde oparła na mylnych przesłankach. Włosi i Brytyjczycy przekonują w swojej pracy, że dla pełnej oceny odmienności męskiej i żeńskiej psychiki, nie można ograniczać się do "wielkiej piątki" cech osobowości, czyli ekstrawersji, ugodowości, sumienności, stabilności emocjonalnej i otwartości na doświadczenia. Ich zdaniem trzeba zwiększyć liczbę badanych cech do co najmniej 15. Trzeba też bardziej precyzyjnie określić ich wzajemne zależności. Na ich liście znalazły się między innymi takie pozycje jak wrażliwość, niezależność, samokontrola, nieufność, czy aktywność. Najsilniejsze różnice zauważono w takich cechach jak (silniejsze u kobiet) wrażliwość, ciepło, lęk oraz (silniejsze u mężczyzn) stabilność emocjonalna, dominacja, czy czujność. W konkluzji autorzy podkreślają, że zakres damsko-męskich różnic był do tej pory w psychologii konsekwentnie niedoszacowany. Sugerują, że trzeba wszystko to jeszcze raz przemyśleć i przebadać. Te obserwacje mają oczywiście swoje znaczenie dla współczesnych nam ideologicznych sporów. O ile bowiem nie sposób kwestionować postulatów pełnej równości praw obu płci, trudno tłumaczyć je tym, że jesteśmy dokładnie tacy sami. Nie jesteśmy. Odmienne cechy osobowości, odmienne zadania biologiczne wpływają na to, że przeważnie różnie postrzegamy swoją rolę, różnie definiujemy sukces i przejawiamy różne skłonności przy dokonywaniu życiowych wyborów. Musimy mieć równe prawa, ale nie możemy wszyscy realizować ich w ramach tego samego, uniwersalnego, "bezpłciowego" schematu. To po prostu nie ma sensu. Najciekawsze jest to, że środowiska, które najgłośniej domagają się afirmacji wszelkich przejawów różnorodności, mają tak duże problemy, by zaakceptować najbardziej powszechną różnorodność, jaką znamy, różnice między kobietą i mężczyzną. Popularne w kręgach feministycznych hasło "nikt nie rodzi się sobą", ja bym zastąpił hasłem "każdy rodzi się Kimś". Ten "Ktoś" jest kobietą, albo mężczyzną. Nie próbujmy uszczęśliwiać go (jej) na siłę twierdzeniem, że to dokładnie to samo. Grzegorz Jasiński - RMF FM