Skoro już tak mnie wzięło na uwagi personalne, pozostańmy przy tym. Scenarzysta i reżyser, znany dziś głównie z tego, że jest chamem, w krótkich żołnierskich słowach pisze dziś protestującym rolnikom, gdzie ma ich przeprosiny i wzywa, by się od Warszawy... odczepili, bo ludzie chcą tam normalnie żyć. Pan reżyser jednak raczy się mylić. Warszawa nie jest normalnym miastem, jest stolicą, w której owszem zapada większość decyzji, wpływających na życie każdego z nas. Co więcej, znacząca część mieszkańców tego miasta, właśnie z tego powodu tam mieszka, bo to daje większe szanse, możliwości, okazje itd.Proszę się więc nie żołądkować. Jeśli władza, która tam się gnieździ, zaczyna ludzi w różnych częściach kraju wkurzać, to chcą się jej na miejscu przypomnieć i na miejscu, otaczającym tę władzę klakierom, nieco popsuć humor. Taka jest cena mieszkania w stolicy i z tej ceny jej mieszkańcy powinni sobie zdawać sprawę. A jeśli nie to... cóż, droga wolna. W dniu kolejnej rundy rozmów w Mińsku przypomnijmy byłego szefa polskiej dyplomacji, który parę lat temu z pomocą pewnego byłego brytyjskiego dyplomaty zabłysnął myślą, że bardziej niż niemieckiego działania boi się niemieckiej bezczynności. Cóż, minęło parę lat i oto Berlin wziął na siebie niemal całą aktywność wobec Rosji w związku z wojną na wschodzie Ukrainy. Aktywność pani kanclerz jest w tej sprawie tak wielka i na tyle z innymi krajami nie konsultowana, że poza Paryżem zadziwiła niemal wszystkich. Można nawet uznać, że sama Unia Europejska poczuła się marginalizowana i przystanęła w konsternacji. Pojawiły się wręcz pytania, gdzie jest "król Europy", gdzie szefowa unijnej dyplomacji. Pan byłyministerobecniemarszałek zapewne teraz swojej ówczesnej myśli nie będzie powtarzał, ale przecież z czasem miejsca w jakimś think tanku się dorobi, zajmował się tym wcześniej w Waszyngtonie, ma w tym doświadczenie, a dar mówienia tego, co w danej chwili wydaje mu się dla jego własnego interesu najlepsze, przecież mu w tym nie przeszkodzi. Nie trzeba tego w końcu brać poważnie. Mamy przed sobą trzy miesiące kampanii przed wyborami Pierwszego Obywatela. Doświadczenia minionego tygodnia (jak i minionych lat) pokazują mniej więcej, jak będzie to wyglądało. Pan Prezydent, który myślą, słowem ani uczynkiem nie jest w stanie porwać nawet partyjnych kolegów, będzie przez "opiniotwórcze ośrodki" przedstawiany jako jedynie słuszny wybór. Jego czołowy konkurent... wręcz przeciwnie. Czy ktoś ma złudzenia, że będzie inaczej? Nie widzę. No właśnie. Może więc powinniśmy z góry oszczędzić sobie pozorów i szarpaniny, zdefiniować wybór, który przed nami stoi wprost: kandydat kontynuacji kontra kandydat zmiany. Ci, którym w państwie polskim obecnego kształtu jest dobrze i wygodnie, którzy nie chcą zmian, a może się ich obawiają, zagłosują na obecną Głowę Państwa. Ci, których nie cieszy, co jest, którzy uważają, że nasze państwo powinno być lepiej zorganizowane, którzy nie boją się zmian w nadziei, że będą to zmiany na lepsze, zagłosują na jego konkurenta. Tylko tyle i aż tyle. Wystarczy pomyśleć, nawet bez tankowania... Grzegorz Jasiński - RMF FM