Ta nadzieja w naszych czasach ma znaczenie szczególne i papież Franciszek mówił o niej już w pierwszym przemówieniu, kiedy wzywał, by nie dać się pesymizmowi. Nie ma lepszej chwili, by pójść za jego sugestią, jak dające najwięcej nadziei Święta Wielkanocne. Święta przypadające w czasach trudnych, ale dające nam okazję by się na chwile zatrzymać, zastanowić, porozmawiać z bliskimi, a może i odwiedzić kogoś, z kim od dawna nie mieliśmy już kontaktu. Żyjemy w kraju, który delikatnie mówiąc nie jest najlepiej zorganizowany. Mamy władze, które nie dotrzymują żadnych obietnic i sprawiają wrażenie, że interesuje je tylko powodzenie swoje i swoich kolegów. Tradycyjne wartości, do których większość z nas jest przyzwyczajona i w których widzimy podstawy budowy silnego i sprawiedliwego państwa, są na każdym kroku wyśmiewane przez osoby, z bliżej nieznanych powodów wciskane nam jako autorytety. "Ludzie kultury" gloryfikują chamstwo, "etycy" usprawiedliwiają podłość, "elity" wszelkiej maści wyzłośliwiają się na patriotyzm. Wszystko to nie skłania do optymizmu. Do tego jeszcze coś niepokojącego stało się z naszym językiem, z oceną faktów, z interpretacją dobra i zła. Oczywiście można patrzeć na to, jako na znak czasu, konsekwencje postępującej modernizacji, globalizacji i czegoś tam jeszcze. Oczywiście można zamknąć się w sobie, zwiesić ręce i powiedzieć sobie, że nic już nie ma sensu. Mam wrażenie, że ci, którzy ogłaszają, że nie jest im wszystko jedno chcieliby, aby wszystko jedno było inaczej, niż oni myślącym. Jednak właśnie dlatego nie można "odpuścić", nie można milczeniem przyjmować prób wywrócenia kraju do góry nogami, ośmieszania tych, którzy deklarują przywiązanie do tradycji i gloryfikowania wszystkiego co kontrowersyjne i prowokujące, nawet jeśli niczego sobą nie reprezentuje. Mamy już chyba za sobą apogeum kampanii pod umownym hasłem nie spędzania świąt z rodziną. Jakoś mniej już w prasie tekstów "młodych sfrustrowanych koniecznością odwiedzenia rodziców", zmęczonych rozmową, odpowiadaniem na pytania, jak im idzie w tym wielkim mieście, kiedy ślub, a kiedy dzieci. Skutki tej kampanii już jednak widać, być może coraz więcej osób rozumie więc, jak była fałszywa. Może coraz więcej "młodych zbuntowanych" orientuje się, że kluby, czy znajomi na Facebooku, nie dadzą im w święta radości. Może coraz mniej z nich ma pieniądze na wymarzone świąteczne wyjazdy do ciepłych krajów. Może widzą już, że w dobie kryzysu rodzinne święta po prostu wychodzą taniej. Słowa papieża o tym by nie dać się pesymizmowi przychodzą mi do głowy, gdy czytam kolejne doniesienia naukowców o dramatycznych skutkach samotności, o tym, jak wiele zdrowia odbiera nam depresja. Wiadomo o tym już naprawdę wiele. I wiadomo też, że leki, czy terapeuci nie są sposobem na wszystko. W ciężkich czasach musimy trzymać się razem i rozmawiać ze sobą po ludzku. To strategia najbardziej efektywna i najlepiej sprawdzona. Dlatego takich Świąt, spędzonych RAZEM wszystkim nam życzę. Grzegorz Jasiński - RMF FM