Rekord zostanie pobity zapewne szybko, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Taką mamy politykę AD 2015.Zacznę od osobistej pomyłki i mylnego przekonania, że po paru tygodniach od wyborów nieco opadną emocje i dojdzie do czegoś co nazwałem roboczo "rozluźnieniem szczęk", choćby wśród normalnych wyborców. Nic takiego nie nastąpiło i widać coraz bardziej wyraźnie, że w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie miało okazji nastąpić. Grupa Której Władza Właśnie Wymyka Się z Rąk nie powie sobie, że trudno, że szkoda, że trzeba żyć dalej i czekać na lepsze czasy, ale będzie walczyć o swoje w każdym możliwym szańcu jaki się nawinie. Salon uznał, że może jeszcze raz spróbować wariantu przerabianego w 1992 i 2007 roku i odsunąć władzę na fali ogólnego wzmożenia. Wystarczy przecież, że opozycyjne od niedawna media motyw "łamania demokracji" ludziom w głowach utrwalą, tak jak kiedyś "aferę teczkową", czy potrzebę "zabrania babci dowodu" i już. Obywatele, którzy jeszcze zwracają uwagę na to, co w przestrzeni publicznej się mówi nie mają więc chwili spokoju, są przedmiotem kolejnego socjotechnicznego eksperymentu. Uwierzą, czy nie, dadzą się "wzmożyć", czy się oprą? Oto jest pytanie. W dawnych czasach, których oczadzone polityczną poprawnością elity naszego kraju nie chciałyby już pamiętać, przeciętnie inteligentny człowiek rozumiał, że jeśli korzystając z chwilowej przewagi spróbuje wykiwać aktualnie słabszego rywala to kiedyś w przyszłości, kiedy ów obecnie słabszy stanie się silniejszy, może się odwinąć i przyłożyć mocniej. Gdyby Platforma Obywatelska przekonana o swoim sprycie, ale niepewna już swej niezatapialności, nie próbowała w lecie wyślizgać przyszłego Sejmu z prawa do wyboru już w tym roku 2 sędziów Trybunału Konstytucyjnego, prawdopodobnie teraz nie musiałaby aż tak podnosić głosu. Ale spróbowała i - mimo nawet w jej medialnym obozie słyszalnych głosów dezaprobaty - doprowadziła sprawę do końca. To właśnie ta determinacja po raz pierwszy tak dobitnie pokazała, że Trybunał Konstytucyjny jest łupem politycznym. A przynajmniej sama PO tak go traktuje. Więc o co ten krzyk? Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało... Dwie sprawy, ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i wyboru-niewyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego pokazały szybko, że oto prawo dołączyło do wielu już dziedzin naszego życia, w którym fakty bywają mniej ważne od interpretacji. I choć akurat interpretacja prawa nie jest niczym dziwnym, to biorąc pod uwagę, jak trudno nam wyplątać się z interpretacji, czy wprost narracji w niemal już każdej ważnej sprawie, możemy sobie wyobrazić, co będzie dalej. A wrażenie, że oto prawo jest nieprecyzyjne, że trwają nieustające spory na temat tego, jak je rozumieć i czyja grupa szanowanych prawników w danej sprawie akurat ma rację, będzie tylko potwierdzać, że wezwania do zmiany konstytucji są słuszne. Na to, że dla znaczącej części Polaków wezwania do przestrzegania prawa i dobrych obyczajów w polityce brzmią ze strony PO kompletnie niewiarygodnie partia ta, wraz z całym swym medialnym akompaniamentem pracowała usilnie przez osiem lat. Tego zasłużonego braku legitymacji krzykiem się teraz nie nadrobi. Pozostaje praca i nadzieja, że Prawu i Sprawiedliwości nie uda się rządzić tak dobrze, jak wyborcy od niego oczekują. A wtedy, w przyszłości można się będzie wzmocnić, wrócić do władzy i... za obecne prawdziwe lub urojone krzywdy odwinąć. Rozumiem, że PiS, podejmując decyzje, co i w jaki sposób przegłosowywać, zdaje sobie z tego sprawę. Prawda?