Zacznijmy od sondażu, którego wyniki publikuje Knight-Gallup Foundation, przeprowadzonego wśród pokaźnej liczby 19 tysięcy Amerykanów. Wskazuje on, że obywatele USA wciąż wierzą w znaczenie dziennikarstwa dla demokracji (taką odpowiedź wskazuje 84 proc.), ale mają coraz mniej złudzeń, co do sposobu, w jaki media tę rolę wypełniają. Tylko 44 proc. uważa, że są obiektywne. Co nie zaskakuje, odbiór mediów silnie zależy od preferencji politycznych. Ogólnie korzystnie wypowiada się o nich 54 procent zwolenników Demokratów, ogólnie negatywnie - aż 68 proc. zwolenników Republikanów. Aż 58 proc. Amerykanów przyznaje, że dostęp do większej liczby źródeł informacji nie sprawia, że czują się lepiej poinformowani. 38 proc. twierdzi, że im akurat bogactwo kanałów informacji pomaga. Amerykanie obawiają się "fake newsów", aż 73 proc. twierdzi, że rozprzestrzenianie fałszywych informacji w internecie to poważny dla obiegu informacyjnego problem. Tylko połowa jest przekonana, że przy odpowiednich staraniach odbiorca jest w stanie odróżnić prawdę od fałszu, jedna trzecia jest pewna, że rozpoznaje kiedy media podają fakty, a kiedy komentarze lub opinie. Republikanie i Demokraci różnią się nieco w opiniach, kto przede wszystkim odpowiada za to, by opinia publiczna otrzymywała precyzyjne i politycznie wyważone opinie. 53 proc. tych pierwszych uważa, że przede wszystkim dotyczy to samych zainteresowanych, 53 proc. tych drugich, że to głównie odpowiedzialność mediów. Amerykanie generalnie dostrzegają pożytki związane z dostępem do internetu i portali informacyjnych, uznają, że podobnie, jak kablowe telewizje informacyjne sprzyjają one obiegowi informacji. Nieznaczna większość widzi tu jednak negatywne działanie portali społecznościowych, nawet gdy wypowiadają się w nich bezpośrednio sami politycy. Być może wiąże się to z tym, że korzystając z tych portali większość z nich (68 proc.) dzieli się informacjami raczej z osobami o tych samych poglądach. 57 proc ankietowanych widzi problem w tym, że portale, typu Google, czy Facebook mogą selekcjonować kierowane do nich informacje, ale niespełna połowa opowiada się za tym, by możliwość stosowania tego typu praktyk urzędowo ograniczyć. Silnie zwiększył się udział Amerykanów przekonanych o tym, że w mediach informacyjnych widoczny jest silny polityczny przechył. Teraz uważa tak 45 proc. respondentów, podczas, gdy w 1989 roku wskazywało na to zaledwie 25 proc. I tu wyraźny jest podział na zwolenników obu partii politycznych. Wyraźny brak obiektywizmu dostrzega 67 proc. zwolenników Republikanów i tylko 26 proc. osób opowiadających się za Demokratami. To, jak wrażenia Amerykanów mają się do opinii obywateli innych państw świata, w tym Polski, pokazują opublikowane właśnie badania Pew Research Center, obejmujące w sumie 38 krajów. Wskazania naszych ankietowanych mieszczą się mniej więcej w środku stawki. O tym, że media w naszym kraju uczciwie relacjonują tematy polityczne przekonanych jest 40 proc. Polaków, na to, że dokładnie przedstawiają informacje - 43 proc. To znacznie więcej niż w Grecji (odpowiednio 18 proc. i 22 proc.), a znacznie mniej niż w Niemczech (72 proc. i 75 proc.). W 20 z 38 krajów ocena uczciwości w relacjonowaniu tematów politycznych znacząco różni się w przypadku zwolenników i przeciwników obecnych władz. W Polsce zadowolonych jest tu 51 proc. zwolenników PiS i tylko 36 proc. zwolenników opozycji. Zaledwie w trzech krajach, Australii, Izraelu i USA, zwolennicy rządu są mniej zadowoleni niż opozycja. W Stanach Zjednoczonych efekt jest najsilniejszy. O politycznej uczciwości mediów przekonanych jest zaledwie 21 proc. zwolenników prezydenta Donalda Trumpa i aż 55 proc. jego przeciwników. Jedno jest pewne, zdecydowana większość ankietowanych wciąż uważa, że mediom nie wolno okazywać politycznej stronniczości, przeciętna takich wskazań z 38 badanych krajów to aż 75 proc. A realia? No właśnie, tu już w ocenach możemy się różnić. I różnimy się, nawet bardzo.