Artykuł, opublikowany właśnie na łamach czasopisma "Trends in Endocrinology & Metabolism" zwraca uwagę na mechanizm, który za tym stoi i ostrzega także przed słodzikami, które nie zawierają żadnych kalorii. Słodzone nimi "dietetyczne" napoje są wśród osób dbających o linię niezmiernie popularne, jednak wiązane z nimi nadzieję wyglądają na nieuzasadnione. Moda na słodziki pojawiła się wtedy, gdy badania naukowe pokazały, że nadmiar spożywanego przez nas cukru przyczynia się do rosnącej plagi otyłości, cukrzycy typu drugiego i tak zwanego zespołu metabolicznego, czyli grupy czynników zwiększających ryzyko chorób serca i naczyń krwionośnych. Jako lekarstwo zaproponowano sztuczne słodziki, wywołujące intensywniejsze wrażenie słodyczy przy znacznie mniejszych dawkach i zawierające nieliczne - jeśli w ogóle jakieś - kalorie. I tak, od jednej skrajności, napojów gazowanych przeładowanych choćby bogatym we fruktozę syropem kukurydzianym, przeszliśmy do innej, napojów dietetycznych z aspartamem, sukralozą, sacharyną, czy czymkolwiek tam jeszcze. Zapanowała wręcz moda na takie, pozbawione kalorii napoje. Wydawało się, że jeśli nie zawierają cukru, to są zdrowe. Na zdrowy rozsądek tak w końcu powinno być. A jeśli popatrzeć na intensywność, z jaką są promowane, można ulec złudzeniu, że przecież nie mogą nam szkodzić. Ale wyniki badań naukowych od lat pokazują już, że jest inaczej. I tu nawet zdrowy rozsadek wydaje się nas tu zawodzić. Naukowcy z Uniwersytetu Purdue podsumowali te doniesienia i ich wnioski są przygnębiające. Napoje ze sztucznymi słodzikami nie tylko nie łagodzą naszych problemów zdrowotnych, ale je zaostrzają. Zaburzając mechanizm kontroli bodźców płynących do centrów przyjemności w naszym mózgu zakłócają naturalną fizjologiczna reakcję na słodycz, sprawiają, że mamy ochotę na więcej i więcej. Badania pokazują, że nawet jedna porcja napoju ze słodzikiem dziennie może zaostrzać szkodliwe działanie cukrów spożywanych w innych potrawach. Nasz organizm, przyzwyczajony do reakcji z zwykły cukier, po prostu głupieje. To nie następuje natychmiast, z dnia na dzień. Skutki przychodzą po latach. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym z tych doniesień nie wyciągał wniosków, dotyczących odwiecznej walki tradycji z postępem. Konserwatyści i postępowcy od zawsze różnią się poziomem entuzjazmu wobec rozmaitych nowinek i rewolucji. W czasach prawdziwego zalewu postępu, który liberałowie chcą nam wprowadzić tu i teraz, szczypta rozsądnego sceptycyzmu staje się tym cenniejsza. Bo bezrefleksyjne, ślepe podążanie tylko za tym, co nowe i modne, wcale nie musi okazać się dla nas najlepsze. A na ewentualne poprawki potem może być już za późno. To przecież nie dotyczy tylko jedzenia. W wielu dziedzinach, zamiast "rozsądnie korzystać z cukru", zastępujemy go słodzikiem i uznajemy, że żadne ograniczenia już nie obowiązują. Czyż nie? Grzegorz Jasiński - RMF FM