Profesor Rajesh Rao, który od 10 lat zajmuję się tworzeniem aparatury umożliwiającej sterowanie z pomocą impulsów mózgowych komputerem, tym razem postanowił pójść krok dalej, udowodnić, że własną myślą może sterować działaniami innej osoby. W tym celu ubrał się w czepek z elektrodami podłączonymi do elektroencefalografu, odbierającego elektryczną aktywność jego mózgu. Znajdujący się w innym laboratorium profesor Andrea Stocco, miał na głowie inny czepek, wyposażony w głowicę do tak zwanej magnetycznej stymulacji przezczaszkowej, która pozwala pobudzić określony rejon mózgu. Ustawiono ją tak, by pobudzała sterujący ruchami ręki rejon jego lewej kory ruchowej. W trakcie przeprowadzonego 12 sierpnia eksperymentu, aparaturę obu laboratoriów połączono z pomocą Skype'a. Rao obserwował na ekranie grę komputerową i w odpowiedniej chwili, gdy miał "wystrzelić z działa" pomyślał, że chce nacisnąć klawisz. Uważał przy tym, by jego ręka w rzeczywistości się nie poruszyła. Niemal natychmiast przycisnął klawisz i "wystrzelił z działa" Andrea Stocco. Odbiorca sygnału nie odczuwał żadnych innych bodźców, ruch palcem był nieświadomą reakcją, wyraźnie wymuszoną impulsem przekazanym bezpośrednio do jego mózgu. Sam porównał ją do tiku nerwowego. Taki wynik to z całą pewnością sukces naukowy. W niektórych komentarzach do tej historii pojawiają się jednak obawy, że takie doświadczenia mogą oznaczać wstęp do manipulacji ludźmi na dużą skalę. Choć często zdarza mi się takie obawy podzielać, tym razem jest jednak inaczej. Autorzy eksperymentu mają rację podkreślając, że na obecnym etapie to manipulacja, której nie da się przeprowadzić bez zgody i wiedzy manipulowanego. Tymczasem cały czas jesteśmy przecież poddani manipulacji bez zgody i wiedzy. Cały współczesny świat reklamy, PR i polityki zajmuje się nie czym innym, jak skłanianiem wielu do poruszania palcem dokładnie tak, jak wymyślą nieliczni. Owo nakłanianie odbywa się bez pomocy fantazyjnych czepków, ale z istotną pomocą internetu, smartfonów, mediów elektronicznych, czy prasy. Żyjemy w świecie, w którym naprawdę trudno się od tych nacisków uwolnić. Ów oczekiwany ruch palcem może mieć różną funkcję, czy to postawienia ptaszka przy nazwie partii na karcie wyborczej, czy na przykład wstukania PIN-u karty kredytowej przy zakupach. Coraz częściej trudno znaleźć nawet czas na zadanie sobie pytania, co właściwie do wykonania tego, czy owego ruchu palcem nas skłania. Nikt jednak nas w stawianiu sobie tego pytania nie zastąpi. Łapiemy się za głowę, nie czujemy żadnego czepka. Ale czy to coś zmienia? Grzegorz Jasiński, RMF FM