Od 1950 roku do dziś liczba ludności na świecie rosła przeciętnie w tempie od 1 do 2 proc. rocznie, zwiększając się z poziomu 2,5 miliarda do obecnych 7,7 miliarda. To tempo wzrostu ma teraz znacząco spadać, wraz z gwałtownie malejącym współczynnikiem dzietności, by pod koniec obecnego stulecia dojść do poziomu około 0,1 proc. i sprawić, że wzrost liczby ludności praktycznie się zatrzyma. Sam globalny współczynnik dzietności, czyli przeciętna liczba dzieci przypadających na kobietę, obecnie wynoszący 2,5, spadnie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (2,1) już około roku 2070, by w roku 2100 sięgnąć poziomu 1,9. Przy zwiększającej się oczekiwanej długości życia, temu procesowi w nieunikniony sposób będzie towarzyszyło starzenie się społeczeństw. W opublikowanym przez ONZ raporcie "World Population Prospects 2019" czytamy, że mediana wieku ludzkości, wynosząca jeszcze w 1950 r. 24 lata, a obecnie 31 lat, wzrośnie w 2100 roku do poziomu 42 lat. Najwyższa będzie w Albanii - 61 lat. Między 2020 a 2100 rokiem liczba ludzi w wieku od 80 lat wzwyż wzrośnie ze 146 milionów do 881 milionów. Prognozy przewidują, że od 2073 r., po raz pierwszy w dziejach liczba osób powyżej 65. roku życia będzie większa niż liczba młodzieży do lat 15. Silny wzrost liczby ludności skoncentruje się w XXI wieku w Afryce. Liczba jej mieszkańców wzrośnie z obecnego 1,3 miliarda, do 4,3 miliarda. Głównie za sprawą migracji wzrośnie też liczba ludności Ameryki Północnej i Oceanii, choć już nie w tak dużym stopniu. Zaludnienie Europy i Ameryki Łacińskiej osiągnie maksimum już wkrótce (Europa 748 milionów - 2021 rok, Ameryka Łacińska 768 milionów - 2037 rok), potem będzie już tylko spadać. Co ciekawe, podobne są prognozy dla Azji, której liczba ludności z obecnych 4,6 miliarda ma wzrosnąć w 2055 roku do 5,3 miliarda i potem już się zmniejszać. Już za osiem lat Indie zastąpią Chiny na czele listy krajów z największą liczbą ludności, w 2059 r. będą miały 1,7 miliarda obywateli. Chiny po 2030 r. zaczną się natomiast kurczyć. Ich ludność, w tej chwili przekraczająca liczbę 1,4 miliarda, pod koniec XXI wieku spadnie do niespełna 1,1 miliarda. W tym czasie Stany Zjednoczone stracą miejsce na podium. Z trzeciego na czwarte miejsce zepchnie je najbardziej gwałtownie rozwijająca się Nigeria, której ludność z obecnych ponad 200 milionów wzrośnie do ponad 730 milionów. A Polska? Prognozy nie są optymistyczne. Nasz kraj znajduje się w tym raporcie na liście 53 państw, których ludność do roku 2050 zmniejszy się o co najmniej procent. W naszym przypadku może to być spadek nawet o około 12 proc. Pierwsza uwaga nasuwa się sama. Jeszcze parę lat temu liczne ciała i komisje alarmowały i wzywały do gwałtownych działań na rzecz ograniczenia wzrostu populacji i zapobieżenia związanej z nim katastrofie. Dosłownie chwilę później, dane z raportu ONZ pokazują, że... właściwie wszystkie konieczne działania zostały już podjęte lub dokonały się same. Awans cywilizacyjny i poprawa warunków życia najwyraźniej sprawiły, że ludzie żyjący w krajach najbardziej rozwiniętych tracą ochotę do rozmnażania. I za ich przykładem pójdą inni. Żadnego gwałtownego przyspieszenia zaludnienia Ziemi, po tym wieku już nie będzie. Po drugie, nieuniknione starzenie się społeczeństw zmusi nas do zastanowienia się, kto będzie pracował, wytwarzał żywność i wszystkie te niezbędne nam konsumpcyjne dobra, kto wreszcie będzie na te nasze przyszłe emerytury zarabiał. Może więc nasze obawy co do skutków nadciągającej robotyzacji i powszechnego wykorzystania instrumentów sztucznej inteligencji, są nieuzasadnione? Może nie powinniśmy się tego obawiać, a wręcz oczekiwać, że właśnie to pomoże nam się spokojnie zestarzeć? Nie wiem tylko, czy mamy pomysł na idee, które miałyby starzejącą się ludzkość napędzać, które dadzą jej sens istnienia, starania się, zabiegania o coś. Zasiedlanie innych planet? A po co? Wygląda na to, że jeśli nauczymy się w pełni efektywnie gospodarować, na macierzystej Ziemi miejsca i zasobów nie braknie...