Gdyby do tego tylko ograniczały się ich wnioski, pewnie nie warto byłoby o tym mówić. Ot, kolejne badania naukowe, które potwierdzają to, o czym wszyscy wiemy. Amerykanki odkryły jednak, o czym trzeba myśleć, by oszukiwać mniej. Ponieważ nie żyjemy w kraju, w którym uczciwość w ogóle, a uczciwość rządzących szczególnie, byłaby wyjątkowo wysoko oceniania, warto się ich wnioskom przyjrzeć. Okazuje się, że jesteśmy uczciwsi, gdy myślimy o... upływającym czasie. Budzą się w nas wtedy refleksje na swój temat, myślimy o tym, kim jesteśmy i stajemy się bardziej odporni na pokusy. Myślenie o czasie, który także postrzegamy jako wartość, pomaga nam lepiej się sprawować. Potwierdził to między innymi sprytny eksperyment, w którym uczestnicy myśleli, że mogą bezkarnie oszukiwać. Rozwiązywali anonimowe w ich przekonaniu testy i za każdą poprawną odpowiedź mogli sobie z puli 20 dolarów zabrać kolejnego. Ich deklaracje można było jednak potem sprawdzić i przekonać się, kto był uczciwy, a kto wziął więcej niż mu się należało. Przed tym testem poddawano prawie 100 uczestników prostej "obróbce", która miała skierować ich myśli w stronę pieniędzy, czasu albo czegoś obojętnego. Proszono ich o ułożenie zdania z czterech słów, wśród których było słowo zegar, cena albo... skarpetki. Okazało się, że wśród tych, którzy wcześniej układali zdanie związane z pieniędzmi, oszukiwało potem prawie 90 procent. Jeśli układali zdanie związane z czasem - niespełna 43 procent. Jeśli myśleli o skarpetkach, mijało się z prawdą równo dwie trzecie. Autorki tych badań, Francesca Gino z Harvard Business School i Cassie Mogilner z University of Pennsylvania, w swoim artykule na łamach czasopisma "Psychological Science" opisały jeszcze trzy inne eksperymenty. Wszystkie potwierdziły, że w coraz bardziej skoncentrowanym na pieniądzu świecie o etyczne zachowania coraz trudniej. Kluczem do budowania uczciwości wydaje się więc przekonywanie jak największej liczby z nas, że lepiej być z siebie dumnym niż bogatym. Ba, tylko jak to zrobić, skoro doświadczenia naszej demokracji jakoś nie chcą tego potwierdzić? Wróćmy więc na krajowe podwórko. To nie jest do końca tak, że nikt z rządzących o czasie nie myśli. Ktoś złośliwy mógłby nawet stwierdzić, że niektórzy wręcz uwielbiają patrzeć na zegarki. To jednak nie to samo. Można z dużą pewnością stwierdzić, że daje im do myślenia głównie czas... pozostały do najbliższych wyborów. W naszym obecnym systemie politycznym można mieć jednak poważne wątpliwości, czy z owego myślenia faktycznie jakiś zbiorowy pożytek wynika. Można sobie więc wyobrażać, że zdecydowanie bardziej skuteczne byłoby myślenie o czasie, który za oszustwa czy bezprawne działania trzeba będzie spędzić w odosobnieniu. Problem w tym, że rózga w postaci przekonania o nieuchronności ewentualnej kary, znaczącej grupy ludzi w Polsce nie dotyczy. Doświadczenia braku odpowiedzialności choćby za stan wojenny, którego kolejną rocznicę wkrótce obchodzimy, pokazują, że ten mechanizm społecznej samoregulacji udało się poważnie zaburzyć. Oby nie bezpowrotnie. Taki stan nieodpowiedzialności, który rozszerzył się w III RP na różne dziedziny, wiele nas, obywateli kosztuje. I czasu, i pieniędzy. Grzegorz Jasiński, RMF FM