Kluczowe znaczenie ma więc chyba to, co uczyni obojętna dotąd reszta, czy zada sobie trud zajrzenia do tych danych, czy będzie chciała słuchać tłumaczeń, czy audyt zlekceważy, czy da się nim porazić. Uważam, że dobrze byłoby, gdyby zajrzała i potraktowała go poważnie. Nie cieszy mnie wywlekanie na forum publiczne łóżek do masażu, czy złotych mercedesów, ale mam nadzieję, że przynajmniej nie okaże się daremne. Audyt - mam nadzieję, że dostępny wkrótce także w opublikowanej postaci - powinien być zresztą dokumentem ważnym niezależnie od tego, czy ostatnie 8 lat uznajemy za "złoty wiek", czy "kamieni kupę". Zarówno miłośnicy, jak i przeciwnicy obecnego rządu mogą w nim bowiem znaleźć coś ważnego także dla siebie. Już tłumaczę. Dla tych pierwszych sprawa jest jasna. Jeśli do wspomnianych nieprawidłowości dochodziło, wymaga to nazwania rzeczy po imieniu, wskazania odpowiedzialnych osób, wysłuchania ich wyjaśnień i - jeśli sprawy nie da się obronić - napiętnowania i pociągnięcia do odpowiedzialności. Jeśli są dowody na tak powszechną niegospodarność i szastanie publicznym pieniądzem, niezależnie od tego, czy to kosmiczne płace prezesów państwowych spółek, luka VAT-owska, czy przepłacone autostrady, trzeba uczynić wszystko, co możliwe, by to zatrzymać. A bez diagnozy problemu, bez rozpoznania mechanizmów, nie sposób tego zrobić. Jeśli rząd decyduje się na stawianie takich oskarżeń i - jak rozumiem - będzie w stanie je obronić, nie ma co dłużej czekać, trzeba działać. Nie rzucać oskarżeń na wiatr, zapytać oskarżane osoby, co mają na swoje usprawiedliwienie, ale jednak wobec winnych stanowczo wyciągać konsekwencje. Uważam równocześnie, że przeciwnicy rządu Prawa i Sprawiedliwości, prócz okazji do obrony swojej minionej koalicji marzeń, też mają szanse na tym audycie coś politycznie ugrać. Mają prawo i obowiązek uznać go za zobowiązanie, że takich działań, o jakich PiS dziś wspomina, w rządzie Prawa i Sprawiedliwości dochodzić nie będzie. Że piętnując takie przypadki rząd PiS ponownie podejmuje zobowiązanie dokonania w życiu publicznym i politycznym zasadniczej zmiany na lepsze. Zmiany, z której i wyborcy i przeciwnicy polityczni będą mieli prawo - i obowiązek - go rozliczać. Niezależnie od tego, jak oceniamy "dobrą zmianę", po której stronie sporu o Trybunał Konstytucyjny stoimy, jakie mamy poglądy na sprawę uchodźców i wiele innych kontrowersyjnych problemów życia publicznego, musimy przyznać, że obraz wyłaniający się z audytu jest ponury. Nowoczesne, demokratyczne państwo nie ma prawa tak wyglądać. Warto więc zadać sobie trud by ten obraz poznać, naciskać na jego pełną weryfikację i - jeśli jest faktycznie prawdziwy - domagać się zepchnięcia go w przeszłość raz na zawsze. Jak rozumiem takiego państwa nie chcą ani zwolennicy PiS, ani opozycji. Możemy się różnić w ocenie tego, czy PO-PSL rzeczywiście do takiego stanu doprowadziły, na to rząd musi przedstawić przekonujące dowody, ale możemy się chyba zgodzić, że rząd PiS ma obowiązek budować państwo, które tak wyglądać nie będzie. Oczywiście w Polsce 2016 roku, kiedy opinia publiczna nie jest w stanie zgodzić się nie tylko co do tak skomplikowanych spraw, jak gospodarka leśna w Puszczy Białowieskiej, ale nawet co do liczebności w pełni sfilmowanej demonstracji w centrum stolicy, ustalenie jakiejkolwiek powszechnie obowiązującej prawdy wydaje się zbyt trudne. To fakt. Ale prawdę o stanie naszego państwa musimy poznać. To ważne także dla tych, którzy żadnej zmiany nie chcą. Nawet jeśli na razie nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy.