Jak narzekaliśmy wielokrotnie (słusznie) na francuską abnegację w stosunku do rosyjskiego zagrożenia, tak teraz wypada nam powiedzieć: "chapeaux!". Dla Francuzów decyzja ich prezydenta jest kosztowna. Kontrakt z Rosją opiewał na kwotę 1,2 mld euro, Francuzi tych pieniędzy nie zarobią (częściowo muszą je zwrócić, bo Rosjanie częściowo już zapłacili), a dodatkowo przyjdzie im, być może, zapłacić karę za niedotrzymanie kontaktu. Chociaż akurat w zakresie kary będą mieć mocny argument, że Rosja swoją agresją na Ukrainę wytworzyła sytuację "siły wyższej", uprawniającą ich do odstąpienia od umowy. To im się uda lub nie, ale z pewnością nie zarobią pieniędzy, które planowali zarobić. W kraju, gdzie wzrost PKB niewiele przekracza zero procent, w kraju, który od lat nie jest wstanie uporać się z nadmiernym deficytem budżetowym i jest za to regularnie obsztorcowywany przez Komisję Europejską, jest to gest, który należy docenić. Ktoś powie: po prostu zachowali się przyzwoicie i tyle. No tak, ale przecież dziś w polityce, a tym bardziej w polityce międzynarodowej, przyzwoitość tak często przegrywa z interesami, a tu stało się odwrotnie. François Hollande, który ma potężne kłopoty na półmetku swojej prezydentury, nie poszedł na schlebianie wyborcom, wybrał trzymanie się zasad. Polska należała do tych krajów, które wywierały na Francję presję. Presja (nie tylko nasza, rzecz jasna) okazała się skuteczna. Francuski minister obrony był przedwczoraj w Warszawie, a - jak wiadomo - Francuzi chcą naszej armii sprzedać helikoptery. Zachęcając naszego ministra do wyboru francuskiej oferty, miał w ręku poważny argument. Nie mówię, że przesądzający, ale poważny na pewno. Ciekawe, że kontrakt na sprzedaż "Mistrali" Francja podpisała z Rosją za prezydentury prawicowego Nicolasa Sarkozy’ego, a zawiesza jego wykonanie za prezydentury lewicowego François Hollande’a. Jaki z tego morał? Nie sprzedawać broni Rosji! Uznać, może nie na zawsze, ale na długo, że Rosja nie jest normalnym europejskim państwem i nie może być traktowana jak normalne europejskie państwo. Tradycyjnie prorosyjskiej Francji może być trudno tak radykalnie przeorientować swoją doktrynę polityki zagranicznej w tym punkcie. Polska powinna jej w tym pomóc.