Kandydat Wiosny wiele czasu poświęcił walorom młodości i nowości swojego ugrupowania na tle innych, głównie Koalicji Europejskiej i Prawa i Sprawiedliwości. To prawda, że na ich listach (szczególnie KE) figuruje wielu kandydatów starszych. Ale to proste stwierdzenie faktu, to jedyne w czym mógłbym się z p. Śmiszkiem zgodzić. Dlaczego Włodzimierz Cimoszewicz, który w przeszłości był m.in. ministrem spraw zagranicznych i premierem, miałby być gorszym kandydatem do Parlamentu Europejskiego niż kandydaci, którzy żadnych doświadczeń w służbie państwowej nie mają? - tego ja nie rozumiem. Gdyby p. Śmiszek wysunął argument z niespójności ideowej Koalicji - tu ludzie dawnej opozycji antykomunistycznej, ówdzie dawni komuniści - trochę bym to rozumiał, z tym jednak zastrzeżeniem, że niektórzy z tych dawnych komunistów pracowali, i to nie najgorzej, dla wolnej Polski. Młodość sama w sobie nie jest jeszcze politycznym atutem, jest tylko korzystnym dodatkiem, ingrediencją, która dodaje wigoru. Ale bez kompetencji merytorycznych i politycznych to za mało, by porywać. Kandydat młody, niekompetentny i bez talentów politycznych nie jest lepszym pretendentem do fotela poselskiego w Brukseli i Strasburgu od kandydata wiekowego, obeznanego w sprawach europejskich i starego politycznego wygi. Argument wieku zaczyna coś znaczyć dopiero wtedy, gdy wiek przekłada się na starczą nieporadność. Czy z czymś takim mamy do czynienia w przypadku Cimoszewicza, Millera, ale także Legutki czy Krasnodębskiego? Przeciwnicy Wiosny mają - oczywiście - swoje słabości, ale średnia wieku ich kandydatów nie ma tu nic do rzeczy. W przypadku Prawa i Sprawiedliwości to jest kwestia ich naturalnych sojuszników w przyszłym Parlamencie Europejskim. PiS-owi dawniej proponowano, by wstąpił do chadeckiej EPP, dzisiaj takie propozycje są politycznie niemożliwe. Przedstawiciele PiS-u nie przystąpią ani do socjalistów, ani do liberałów (achtung!: Verchofstadt!), ani do zielonych. Mogą jedynie zasilić grupy jawnie antyeuropejskie, gdzie ich partnerami będą politycy z belgijskiego Vlaams Belang czy z francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Owszem, po tych wyborach te grupy nie będą już tak marginalne, ale to towarzystwo będzie wyraźnie podsycać podejrzenia, że PiS prowadzi Polskę do wyjścia z UE, a PiS takiego obrazu samego siebie nie chce. W przypadku Koalicji Europejskiej problemem jest spójność tego ugrupowania i to nie tylko na poziomie historyczno-ideowym, lecz i na poziomie programowym. Jest to koalicja od Sasa do Lasa, chyba konieczna jeśli chce się teraz przygotować grunt umożliwiający w jesieni pokonanie PiS-u w wyborach parlamentarnych, ale koalicja programowo bolesna. Widać to wyraźnie po niespójnych reakcjach polityków z różnych nurtów tworzących KE na socjalne obietnice PiS-u. Jedni chcą je zaakceptować, inni odrzucić. Bardzo celnie wytknęła to wczoraj Koalicji była premier Beata Szydło. Nowi często zarzucają politycznym wygom, że ci uprawiają nepotyzm. Dziś rano, na uwagę dziennikarki TOK FM, że p. Śmiszek jest partnerem życiowym Roberta Biedronia, a zatem jego "jedynkowa" pozycja na liście niczym nie różni się do faworyzowania przez innych polityków swoich żon, p. Śmiszek odpowiedział starą kliszą antyhomofobiczną. Stwierdził mianowicie, że te zarzuty padają wobec niego być może dlatego, że rzecz dotyczy pary jednopłciowej, a nie dwupłciowej. Klasyczny przykład domagania się przywileju pod pozorem wzywania do równouprawnienia. Nie wiem, jaka będzie polityczna kariera Wiosny. Nie tacy już kandydowali i wygrywali w naszym pięknym kraju. Ale gdyby rzecz rozważyć na zimno, to oferta jest mało kompetentna i - momentami - mało uczciwa. Roman Graczyk