Od strony politycznej, jest to tak wysokie podniesienie poprzeczki, że opozycja nie będzie mogła powiedzieć, "tak, poprzemy to", a jeśli tak powie, to zachęci do rozkręcania spirali obietnic bez końca. I już teraz widać, że dla opozycji to jest sytuacja kłopotliwa. Dopiero co zawiązana Koalicja Europejska nie reaguje jednym głosem na ostatnie wyzwanie PiS - nic w tym dziwnego. Tłumaczenia, że sprawy objęte pakietem Kaczyńskiego nie są przedmiotem kampanii do Parlamentu Europejskiego jest prawdziwe, ale politycznie rujnujące. Taki kraj - taka świadomość polityczna - takie skuteczne/lub nie strategie wyborcze. Od strony ekonomicznej, jest to jazda po bandzie. Prawu i Sprawiedliwości udało się bezkarnie wdrożyć program "500 plus", bo trwała dobra koniunktura gospodarcza. Ta zaś w minimalnym stopniu zależy od polityki gospodarczej rządu, a w ogromnym stopniu od światowych trendów, w tym szczególnie w strefie euro. A ponieważ to tam idzie ogromna większość naszego eksportu (do całej UE - 80 proc.), zależność między tempem wzrostu PKB tam i u nas jest prosta. W trzecim kwartale 2018 wzrost ten wyniósł w strefie euro zaledwie 0,2 proc. - znacznie poniżej wcześniejszych prognoz analityków. Groźba recesji w strefie euro jest więc tym razem realna i bliska. Jeśli tak się stanie, na "piątkę Kaczyńskiego" zabraknie pieniędzy w budżecie i trzeba będzie zwiększyć zewnętrzne zadłużenie, które już teraz nie jest małe (dług publiczny obecnie wynosi ok. 50 proc. PKB). Nie można sobie wyobrazić ani rządu Mazowieckiego, ani Bieleckiego, ani Olszewskego, ani Suchockiej, ani Millera, a nawet Tuska, mimo jego obsesyjnej wrogości do polityki "koniecznych, bolesnych reform", które takie obietnice lekką ręką składają. Kaczyński jest pierwszym polskim tak wpływowym politykiem, który ma tyle zuchwałości - jak powiedzą jedni, albo tyle nieodpowiedzialności - jak chcą inni, w tym niżej podpisany. Może się uda, jeśli mylą się analitycy. A może się nie uda, jeśli analitycy się nie mylą. Jeśli się uda, to miliony Polaków dostaną frukta sukcesu gospodarczego kilka lat wcześniej niż by to wynikało z polityki przezornej. Ale jeśli się nie uda, to szanse rozwojowe Polski zostaną poważnie przyhamowane. Zapewne nie grozi nam scenariusz grecki, ale wystarczy że sprawdzi się u nas scenariusz włoski, żeby na długie lata wypaść z tendencji doganiania najbardziej rozwiniętych gospodarek Europy - a w tej tendencji utrzymujemy się w zasadzie nieprzerwanie od 1993 r. Niech kogoś nie zmyli data - wtedy do władzy doszedł SLD - bo właśnie "konieczne, bolesne reformy" uskuteczniane przez kolejne rządy "solidarnościowe" pozwoliły wreszcie gospodarce odbić się, a słodkie polityczne owoce tej polityki skonsumowali postkomuniści. Tak w polityce bywa. Teraz może być tak, że gdy opozycja anty-PiS-owska dojdzie wreszcie do władzy (np. w obliczu katastrofy gospodarczej), będzie długo konsumować gorzkie polityczne owoce "nowej piątki Kaczyńskiego". Inaczej mówiąc, dla PiS-u wygranie wyborów jest wartością nie tyle nadrzędną, ile niemal jedyną. Przykład "nowej piątki Kaczyńskiego", ale nie tylko on przecież, bo tego typu politykę PiS uprawia od początku swych rządów w 2015 r., pokazuje, że w demokracji nie da się wygrać z populistami, samemu nie uprawiając populizmu. Jeśli pomiędzy głównymi siłami politycznymi nie ma, choćby milczącego, porozumienia, że nie będzie się obiecywać socjalu bez miary (takie porozumienie obowiązywało w polskiej polityce przez z górą ćwierć wieku), to ten, kto pierwszy się na to porwie, ma zagwarantowany sukces wyborczy. "A po nas choćby potop..." Roman Graczyk