Oto czytam we wczorajszej "Gazecie Wyborczej", że Autorka miała nadzieję, że jak już PiS przeprowadzi swoje śledztwo smoleńskie, wreszcie sprawa zostanie zamknięta. Ale - powiada - zabrakło jej wyobraźni, bo "(...) PiS przekroczył właśnie jedno z najsilniejszych w naszej kulturze tabu. Dla politycznych celów łamie jeden z najważniejszych nakazów: szacunek dla szczątków zmarłych (...)". I dalej w tym duchu, że w naszej i innych kulturach "ciało zmarłego jest obiektem szczególnej czci", że prokuratura będzie wyciągać z grobów ciała zmarłych, żeby się czymś wykazać "przed publicznością i politycznym zwierzchnictwem". A na koniec: "Nie ma nic świętego. Nie ma tabu. I przede wszystkim - nie ma litości". Zdumiewające są te twierdzenia jak na osobę, która uprawia publicystykę prawną. Bo przecież wszyscy wiemy, że w pewnych okolicznościach prokurator może nakazać ekshumację ciała zmarłej osoby, jeśli to mogłoby pomóc w śledztwie. A ci, którzy nie okopali się na pozycjach z napisem "wszystko zostało wyjaśnione", wiedzą, że katastrofa smoleńska kryje w sobie pewną liczbę zagadek. Nie mam uznania dla władz intelektualnych twardych zwolenników teorii zamachu - właśnie dlatego, że pewnych rzeczy wciąż nie wiemy. Ale z tych samych powodów nie mam uznania dla władz intelektualnych twardych zwolenników teorii banalnej katastrofy powietrznej. A Siedlecka swoim tekstem wpisuje się do tego drugiego obozu. Wszystko wiemy o tej katastrofie - zdaje się twierdzić Autorka - więc niczego nie ma już powodu wyjaśniać, ergo - ekshumacje zwłok ofiar są zbędne. Na pewno wszystko? Czy wiemy, dlaczego wrak samolotu był aż tak rozdrobniony? Czy wiemy, dlaczego tak porozrywane były ciała ofiar? Czy zachowanie rosyjskiej obsługi lotniska na pewno da się sprowadzić do banalnego bałaganu i niskich rosyjskich standardów? Czy pospieszne śledztwo rosyjskie i jego wyniki na pewno nie pozostawiają wątpliwości co do intencji władz Rosji? Czy zachowanie tych władz w stosunku do naszego śledztwa (np. sprawa wraku) też nie daje nic do myślenia? Otóż ja należę, z tych powodów, do stronnictwa smoleńskich agnostyków. Są tacy, którzy należą do stronnictwa wierzących w zamach - nie przystępuję do niego, bo pewna liczba ważnych pytań pozostaje wciąż bez odpowiedzi. Ale są i tacy, którzy należą do stronnictwa wierzących w banalną katastrofę - do tego stronnictwa też się nie zapisuję, z tych samych względów. Bo tu nie ma miejsca na wiarę. Musimy wiedzieć, jak naprawdę było. Jeśli te zagadki wyjaśnią się na korzyść teorii zamachu, trzeba będzie przyjąć ją za udowodnioną. Jeśli odwrotnie, trzeba będzie przyjąć za udowodnioną teorię banalnego wypadku. A na razie należy zachować powściągliwość w ocenach. Jedno mnie szczególnie intryguje: dlaczego Ewa Siedlecka z taką pasją stawia kwestię kulturowego tabu, które jej zdaniem ekshumacje ofiar będą brutalnie naruszać? Normy kulturowe są zakorzenione w przeważających w danym kraju wierzeniach religijnych. A ponieważ jesteśmy w Polsce, trzeba mówić o dominacji tradycji chrześcijańskiej - czy to się komuś podoba, czy nie. Nie wiem, jak to jest w buddyzmie, ani w judaizmie, ani w islamie, ale w chrześcijaństwie jest szacunek dla ciała po śmierci - i tyle. Nie jest tak, iżby w chrześcijaństwie ciało zmarłego było "obiektem szczególnej czci" - jak to ujmuje Siedlecka. Może w innych tradycjach religijnych tak jest, w chrześcijaństwie obiektem szczególnej czci jest sam Bóg w różnych postaciach (także w postaci eucharystycznej). Ciało zmarłego nie jest tu obiektem "szczególnej czci", powiedziałbym wręcz, że w ogóle nie jest "obiektem czci", lecz tylko obiektem szacunku. "Cześć" jest czymś więcej niż "szacunek", tym bardziej "szczególna cześć". A szacunek oznacza, że ciała ludzkiego po śmierci nie można poniewierać w niegodnych warunkach. Ale nie oznacza, że w pewnych szczególnych okolicznościach nie można się nim posłużyć. Owszem, posługujemy się ciałem zmarłych, by studenci medycyny uczyli się anatomii człowieka. Owszem, posługujemy się ciałami narodowych bohaterów i wieszczów, gdy je ekshumujemy z jakiegoś dalekiego zakątka świata i przenosimy uroczyście w godniejsze miejsce, np. na Wawel. Robimy to i nie mamy wtedy poczucia, iżbyśmy uchybiali szacunkowi naszych zmarłych. Na podobnej zasadzie, czyli dla realizacji jakiegoś nadrzędnego dobra, robimy to ekshumując ciała w ramach śledztwa. To jest właśnie ten przypadek. Mam wrażenie, że komuś szalenie zależy, żeby do tych ekshumacji nie dopuścić i dlatego używa argumentu niby to z tabu kulturowego. Niby, bo tak bezwyjątkowo rozumiane tabu w naszej kulturze po prostu nie istnieje. Kto mówi Ewą Siedlecką?